Strona główna Artykuły Numery 2014/2 (lato) Życie na rozpędzonej bieżni
zycie-na-rozpedzonej-biezni

Życie na rozpędzonej bieżni

Każdy z nas potrzebuje pokoju, odpoczynku oraz poczucia bezpieczeństwa. Nie czujemy się dobrze w nieustannym zamieszaniu, napięciu i stresie. Mimo ciągłej pogoni za miejscem stabilizacji i wyciszenia nasze serca i umysły stale są bombardowane różnymi bodźcami. Z jednej strony współczesny świat oferuje nam wiele nowoczesnych technologii i udogodnień, które mają ułatwiać nam życie. Z drugiej – stale rzuca nam coraz to nowe wyzwania i sprawia, że wszyscy jesteśmy coraz bardziej zajęci.

Lista z zadaniami do wykonania wydaje się nigdy nie kończyć. Brakuje nam czasu na najważniejsze sprawy, tkwimy w pułapce nieprzerwanej aktywności. Stajemy się sfrustrowani i zmęczeni. Nasze życie obfituje w napięcia, konfliktowe sytuacje oraz terminy, których trzeba dotrzymać. W obliczu tego wszystkiego marzenie o osiągnięciu stanu równowagi i pokoju zaczyna być utopią, tak samo nierealną jak wyprawa na Księżyc. Można o Księżycu pomarzyć, ale wszyscy wiedzą, że tylko jednostki postawią na nim swoją nogę. „Zwykli śmiertelnicy” muszą zadowolić się oglądaniem zdjęć dumnych astronautów, którym się to udało.

Warto nadawać poszczególnym sprawom odpowiedni priorytet i zajmować się jedną rzeczą naraz

Stres wobec oczekiwań

Około dwóch lat temu zmagałam się z ogromnym napięciem i brakiem pokoju. Czułam, że każda dziedzina mojego życia została zaatakowana niewytłumaczalnym stresem. Każde zadanie mnie przerastało. Ciągle miałam wrażenie, że z niczym nie mogę zdążyć na czas. Co gorsza, pojawiły się również objawy somatyczne: bezsenność i bóle żołądka. Każdego dnia doświadczałam wewnętrznego niepokoju, nie potrafiłam w żaden sposób odpocząć. Nawet kiedy byłam na urlopie, w umyśle toczyłam nieustanne batalie. Czułam się zmęczona i zniechęcona. Stresowałam się także oczekiwaniami ludzi, tymi realnymi i tymi całkowicie wyimaginowanymi.

Własne dzieła, własne siły

Pewnego dnia, po wielu tygodniach zmagań, poczułam, że już dłużej tego nie zniosę. Miałam ochotę wyjechać na bezludną wyspę, uciec od wszystkiego, co wiązało się z jakimkolwiek wysiłkiem. Bezradna, stanęłam przed moim Niebiańskim Ojcem. Oczywiście wcześniej również próbowałam z Nim na ten temat rozmawiać. Jednak za każdym razem znów wpadałam w pułapkę niepokoju. Poczułam, że dotarłam do kresu swojej wytrzymałości i desperacko potrzebuję pomocy. Od tamtej pory Bóg zaczął mnie uczyć wchodzenia w Jego pokój, poczucie bezpieczeństwa i miejsce odpocznienia. Przemówił do mnie poprzez wersety z Listu do Hebrajczyków, m.in.: A komu to przysiągł, że nie wejdą do odpocznienia jego, jeśli nie tym, którzy byli nieposłuszni? Widzimy więc, że nie mogli wejść z powodu niewiary (List do Hebr. 3:18–19). A tak pozostaje jeszcze odpocznienie dla ludu Bożego; kto bowiem wszedł do odpocznienia jego, ten sam odpoczął od dzieł swoich, jak Bóg od swoich (List do Hebr. 4:9–10). Poruszyło mnie stwierdzenie, że Boży lud nie doświadczył odpocznienia z powodu niewiary. Zrozumiałam, że często jest mi bardzo trudno znaleźć prawdziwy pokój i odpocząć, ponieważ nie ufam Bogu i nie wierzę, że On nad wszystkim czuwa, abym nie musiała sama danej sytuacji kontrolować. Moją rolą jest zrobić wszystko, co do mnie należy, a resztę powierzyć Jemu. Zdałam sobie również sprawę z tego, że osoba, która weszła w prawdziwe miejsce odpocznienia w Bogu, odpoczęła od swoich własnych dzieł – czyli pokonywania wyzwań życia własnymi siłami. Żałowałam swojej postawy i w pokorze prosiłam Boga, żeby pomógł mi chodzić w Jego pokoju.

Jezus odpoczywał od własnych dzieł i koncentrował się jedynie na tym, co słyszał od Boga

W rozproszeniu albo… mądrze

Bóg zaczął zwracać mi uwagę na różne mechanizmy i wzorce, które pojawiały się w moim umyśle i sprawiały, że czułam się obciążona oraz pozbawiona energii. Kiedy próbowałam skoncentrować się na jakimś zadaniu, zaczynały mnie rozpraszać rozmaite inne rzeczy. Wydawało mi się, że muszę natychmiast zareagować na nowy bodziec, np. na e-mail z prośbą o coś. Powodowało to zmęczenie i frustrację. Nie potrafiłam nadawać poszczególnym sprawom odpowiedniego priorytetu. Bóg zaczął udzielać mi praktycznych wskazówek, jak sobie z tym radzić. Zauważyłam, że kiedy wykonuję jakieś zadanie, a myślami zaczynam wybiegać ku kolejnemu, zniechęcam się dużą ilością rzeczy do załatwienia i wysysa to ze mnie wszelki zapał. Postanowiłam więc zajmować się jedną rzeczą naraz i proszę Boga o mądrość w jej wykonaniu.

Gdzie umysł zmierza, tam trafia

Bóg przypomniał mi następujące słowa: Nie troszczcie się o nic, ale we wszystkim w modlitwie i błaganiach z dziękczynieniem powierzcie prośby wasze Bogu. A pokój Boży, który przewyższa wszelki rozum, strzec będzie serc waszych i myśli waszych w Chrystusie Jezusie. Wreszcie, bracia, myślcie tylko o tym, co prawdziwe, co poczciwe, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co chwalebne, co jest cnotą i godne pochwały (List do Filip. 4:6–8). Bardzo często koncentrujemy się jedynie na wersetach szóstym i siódmym, ale zupełnie zapominamy o ósmym! Modlimy się i powierzamy nasze prośby Bogu, oczekując, że Boży pokój będzie strzegł naszego serca oraz umysłu. Być może przez jakiś czas rzeczywiście tego doświadczamy. Jednak później odkrywamy, że nasze serce i myśli znów wypełniają obawy oraz zamieszanie. W wersecie ósmym znajduje się klucz: Naszą rolą jest myślenie tylko o tym, co prawdziwe, czyste, sprawiedliwe… Każdą inną myśl powinniśmy natychmiast poddawać Bogu i w Jego mocy odrzucać zamiast przeprowadzać jej wnikliwą analizę. Uświadomiłam sobie, jak często mój umysł był wypełniony negatywnymi myślami, a ja się na to godziłam! Nic dziwnego, że Boży pokój był we mnie niszczony i zastępowany zamieszaniem. Pan Bóg pokazał mi, że moim zadaniem jest dbać o swoje myśli i nie dopuszczać do rozwoju negatywnych scenariuszy.

Święty (s)pokój?

Na ten właśnie temat Pan Jezus wypowiedział bardzo interesujące słowa: To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat (Ew. Jana 16:33). Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka (Ew. Jana 14:27). Pan Jezus mówi nam, że na świecie będziemy doświadczać problemów oraz cierpienia i powinniśmy się z tym pogodzić. Celem tej wiadomości nie jest jednak doprowadzenie nas do miejsca zniechęcenia i rezygnacji, ponieważ Chrystus zwyciężył świat i my również możemy stać się zwycięzcami w Nim.

Istotną kwestią jest też zrozumienie, czym jest pokój, który Bóg pragnie nam dać. Jest on bowiem czymś zupełnie odmiennym od tego, co oferuje nam świat. Boże zrozumienie pokoju niestety często odbiega od naszego sposobu myślenia. Jest to pokój (z hebr.) szalom, który dosłownie oznacza „stan całkowitego zdrowia, trwanie w pokoju, odpoczywanie, zdrowie w każdym aspekcie życia”.

Niczym bańka mydlana

Według postrzegania tego świata bezpieczeństwo i pokój opierają się na okolicznościach zewnętrznych. Ludzie w naturalny sposób dążą do spokoju, czyli braku jakiegokolwiek niepokoju i napięcia. Jednak Boży pokój nie polega na doświadczaniu wolności od problemów (skoro Jezus mówi, że spotkamy się w naszym życiu z uciskiem). Boży pokój polega na wewnętrznym stanie ukojenia, pełni i zaufania Bogu, bez względu na to, co dzieje się wokół. Ludzki pokój jest zmienny i chwiejny. W obliczu zagrożenia, trudności, wojny lub jakiejkolwiek innej pełnej zamieszania sytuacji – pryska niczym bańka mydlana. Tymczasem Bóg powołał nas do doświadczania Jego pokoju. On pomoże nam przetrwać najgorsze burze.

Stop złym scenariuszom

W trudnych sytuacjach nasz umysł zaczynają wypełniać myśli pełne lęku i obaw o przyszłość. Potrafimy godzinami rozmyślać, wręcz medytować nad tym, co się może wydarzyć i jaki będzie to miało wpływ na nasze życie. Boży pokój ma tę cudowną właściwość, że przewyższa nasz rozum. Nasza logika podpowiada nam najbardziej pesymistyczne scenariusze. Jednak siła Bożego pokoju niszczy je w jednej chwili. A w naszym duchu zaczyna grać cudowna melodia słów: „Ufaj Bogu, bo On wszystko dobrze uczyni (Psalm 37:5)!”. Boży pokój jest ofensywny i ma moc rozprawiania się z naszymi przeciwnikami. Boże Słowo mówi: A Bóg pokoju rychło zetrze szatana pod stopami waszymi (List do Rzym. 16:20).

Kondycja też ważna

Jako chrześcijanie często zapominamy, że mamy ciało, które jest świątynią Ducha Świętego i które powinniśmy utrzymywać w dobrej formie. Bóg zachęcił mnie, żebym zaczęła ćwiczyć i dbać o odpoczynek. Okazywanie sobie miłości to również troska o przestrzeń i czas dla siebie, to wysiłek fizyczny oraz rozwijanie swoich talentów i pasji. Dlatego staram się regularnie wyjeżdżać poza miasto i robić rzeczy, które sprawiają mi radość. Wielu ludzi kochających Boga i pragnących Mu wiernie służyć doprowadziło się do wypalenia i wycieńczenia swojego organizmu. Niektórzy odeszli przedwcześnie z tego świata, a przyczyną było skrajne zmęczenie i niezdrowy tryb życia. Można powiedzieć, że poświęcili swoje życie służbie dla Boga. Ale czy Bóg oczekiwał od nich takiego traktowania ciała?

Nie jesteśmy powołani do spełniania oczekiwań innych ludzi. Naszą rolą jest bycie wrażliwym na głos Ducha Świętego

Wyznaczyć właściwe granice

Pan Bóg zaczął mi również pokazywać, że nie jesteśmy powołani do spełniania oczekiwań innych ludzi. Naszą rolą jest bycie wrażliwym na głos Ducha Świętego, a nie czynienie z siebie niewolnika ludzi: Drogoście kupieni; nie stawajcie się niewolnikami ludzi (1 List do Kor. 7:23). Czasem ludzkie oczekiwania umieszczają nas w klatce, z której trudno się wydostać. Wydaje się nam, że im służymy, podczas gdy stajemy się ich niewolnikami. Stawiając właściwe granice, możemy spotkać się z niezrozumieniem, a nawet odrzuceniem, ale prawda jest taka, że jesteśmy przede wszystkimi sługami Chrystusa i możemy Jemu pozwolić prowadzić nas w relacjach. Z drugiej strony także nasze wyobrażenia o oczekiwaniach innych ludzi bywają dalekie od rzeczywistości. Wymagania, jakie narzucamy sami sobie, nie mają nic wspólnego z tym, na co liczą inni. Bóg pragnie wyzwolić nas z obydwu tych pułapek, ponieważ przeznaczył nas do pokoju i wolności.

Gdzie znaleźć odpowiedź?

Bardzo porusza mnie historia, w której Jezus, idąc do chorej córki Jaira, zostaje po drodze zatrzymany przez kobietę cierpiącą na krwotok. W Panu Jezusie nie widać najmniejszego zniecierpliwienia czy niepokoju. On nie pozwolił, żeby presja tej sytuacji w jakikolwiek sposób wytrąciła Go z miejsca pokoju. Jezus znał plan Ojca i nie dał się sprowokować, słysząc informację o śmierci dziecka przełożonego synagogi. Bezwzględnie ufał Ojcu. Odpoczywał też od własnych dzieł i koncentrował się jedynie na tym, co słyszał od Boga. Zamiast więc próbować dociec, jaki jest Boży zamiar dla danej sytuacji, gorączkujemy się, spędzamy długie godziny na szukaniu rozwiązań i podejmujemy mnóstwo niepotrzebnych działań. Bóg jest Cudownym Doradcą i pragnie udzielać nam swojej mądrości. Kiedy poświęcimy czas na przebywanie w Jego Obecności i słuchanie Jego głosu, wejdziemy w Jego pokój. I to w Nim odnajdziemy odpowiedzi, których potrzebujemy.

Kiedy poświęcimy czas na przebywanie w Obecności Boga, w Nim odnajdziemy odpowiedzi, których potrzebujemy

Gdy plany zawodzą

Ogromną zachętę stanowią dla mnie słowa: Pouczę ciebie i wskażę ci drogę, którą masz iść; będę ci służył radą, a oko moje spocznie na tobie (Psalm 32:8). Dziś mam pewność, że Bóg może mnie wyposażyć do wykonania każdego zadania. Nie muszę żyć pod presją czasu, nawet jeśli niektóre sytuacje wymagają zrobienia czegoś szybko. Doświadczam cudownych Bożych interwencji, a gdy to konieczne, „zaburzeń” mojego planu, dzięki którym mogą się wypełniać Jego zamierzenia. Dałam Bogu prawo, żeby dokonywał zmian w moim rozkładzie dnia i wprowadzał nieoczekiwane wydarzenia, jeśli On tego chce. Dzięki temu odkrywam, że życie z Bogiem może być ekscytującą przygodą. On każdego dnia chce czynić nowe rzeczy. Zamiast trzymać się sztywno swoich planów, możemy pozwolić Duchowi Świętemu, by działał i wypełniał przez nas swoje zamierzenia. Nie jest to łatwe i uderza w nasze pomysły na życie, ale jednocześnie przynosi ogromną radość.

Możliwe do wykonania

Wierzę, że chodzenie w Bożym pokoju jest możliwe, ponieważ Bóg ustanowił je przeznaczeniem każdego swojego dziecka. On nie chce, żebyśmy żyli w lęku i stresie. Czy to oznacza, że przeciwnik Boga nie będzie próbował wywierać na nas presji i ponownie wrzucać nas w kierat pośpiechu i zamieszania? Nie. W moim życiu wciąż zdarzają się momenty, w których spiętrzone obowiązki, zadania do wykonania i intensywność życia starają się postawić mnie na rozpędzonej bieżni. Czasem nieprzyjaciel znów atakuje tę dziedzinę mojego życia, sprawdzając solidność moich „murów”. Nadal zdarzają mi się w tej sferze upadki, ale wiem, że prawda na temat Bożego pokoju przyniosła mi już wiele wolności. Dzięki Bożej łasce jestem w innym miejscu. Dużo łatwiej mi dziś wracać na właściwe tory myślenia i po prostu cieszyć się życiem z Bogiem. To życie, w którym Jego jarzmo jest lekkie, a brzemię miłe.