Obiecanki cacanki
W dzieciństwie wielokrotnie przyszło mi poczuć smak rozczarowania, kiedy ktoś mi coś obiecał i nie dotrzymał słowa. Ba, z pewnością sama też nie raz byłam – mniej lub bardziej świadomie – sprawczynią czyjegoś zawodu. Dorosłość pod tym względem nie odbiega od dziecięcych doświadczeń, a poza tym jako osoba myśląca dojrzale zaczęłam kojarzyć pewne fakty. W ostateczności doprowadziły mnie one do miejsca, w którym wszystko zdawało się mówić: ludziom nie można ufać.
Życie pełne jest niespełnionych obietnic, zawiedzionych oczekiwań, niezrozumiałych zwrotów akcji. Ktoś inny na moje miejsce idzie do cyrku, ktoś inny dostaje moją wymarzoną pracę, do kogoś innego dzwoni długo wyczekiwany telefon, a upragniony prezent trafia w inne ręce. W tym wszystkim nietrudno dojść do wniosku, że lepiej nie mieć oczekiwań, niczego nie chcieć, na nic i nikogo nie liczyć. Tyle, że jest to niezwykle trudne – żyć bez nadziei.
Czy Bogu można zaufać?
Tak bardzo jestem wdzięczna Bogu, że w perspektywie Jego Królestwa panują zgoła odmienne prawidłowości. Bóg zawsze dotrzymuje obietnic, które nam składa. Biblia mówi: Albowiem Syn Boży Chrystus Jezus, którego wam zwiastowaliśmy, ja i Sylwan, i Tymoteusz, nie był równocześnie „Tak” i „Nie”, lecz w nim było tylko „Tak” (2 List do Kor. 1:19–20). Bóg nigdy nie cofa i nie zmienia zdania: Trzymajmy się niewzruszenie nadziei, którą wyznajemy, bo wierny jest Ten, który dał obietnicę (List do Hebr. 10:23). Boże obietnice wykraczają poza nasze rozumienie tego, co możliwe: Co niemożliwe jest u ludzi, możliwe jest u Boga (Ew. Łuk. 18:27).
Nietrudno dojść do wniosku, że lepiej nie mieć oczekiwań, niczego nie chcieć, na nic i nikogo nie liczyć. Tyle, że jest to niezwykle trudne – żyć bez nadziei
Bóg nie odmawia nam żadnego dobra: Albowiem słońcem i tarczą jest Pan, Bóg, łaski i chwały udziela Pan, nie odmawia tego, co dobre, tym, którzy żyją w niewinności (Psalm 84:12). Możemy zatem mieć tę niewzruszoną pewność, że wszystko, co On obiecał, ma moc uczynić. Nawet jeśli spełnienia tych obietnic nie oglądaliśmy i dotąd nie oglądamy w naszym życiu. Nawet jeśli okoliczności zdają się wręcz zaprzeczać temu, co w Bożym Słowie zostało nam obiecane.
Miejsce przewlekłego oczekiwania
Oprócz wielu obietnic, jakie zostały dane człowiekowi na kartach Biblii, są jeszcze te szczególne, które Bóg przekazuje nam osobiście, bezpośrednio w odpowiedzi na nasze konkretne potrzeby i marzenia. Zazwyczaj dotyczą one tego, co jest dla nas zaplanowane w Bożym sercu. Niektóre z nich spełniają się szybko, na realizację innych przychodzi nam czekać naprawdę długo. Tak wielu ludzi wciąż znajduje się w miejscu „przewlekłego oczekiwania”.
Wyobraź sobie, że czekasz na przyjście gości. Mieszkanie wysprzątane, stół nakryty, w kuchni unosi się aromat świeżo upieczonego ciasta. Poprawiasz przed lustrem włosy za każdym razem, kiedy idziesz w stronę okna, by zobaczyć, czy przypadkiem goście nie nadjechali. Nasłuchujesz każdego kroku dochodzącego z klatki schodowej, ale to wciąż nie oni. Raz siadasz, raz wstajesz, odliczasz miarowo czas, stukając w oparcie fotela. To moment, który zdaje się trwać wieczność. Coraz bardziej spięta, coraz bardziej niepewna, patrzysz na zegarek, jakby to on miał odpowiedzieć ci na pytanie, dlaczego jeszcze ich nie ma. Czy przyjdzie ci zasnąć przy nakrytym acz pustym stole? Czy wreszcie zabrzmi upragniony dźwięk dzwonka?
To, co obumarłe dla naszych oczu, w duchowej rzeczywistości żyje i ma się dobrze
Przewlekłe oczekiwanie sprawia sercu ból – czytamy w Księdze Przypowieści Salomona 13:12a. W efekcie długiego czekania zaczynamy wątpić: Czy Bóg naprawdę mi to obiecał? A może moi goście wcale nie mieli przyjść? Jest już tak późno. Wszystko, co przygotowałam, już dawno wystygło. O tak późnej porze do nikogo przecież goście już nie przychodzą…
Biblia pełna jest historii, w których spotykamy osoby znajdujące się w miejscu „przewlekłego oczekiwania”. Znał to miejsce Abraham, znał je Józef, Dawid i wielu innych. Znam je i ja. Wiem, jak smakuje ból, rozczarowanie i bezsilność. W poczuciu zupełnego zawodu doświadczyłam jednak czegoś jeszcze – zrozumiałam, że kiedy w naszym odczuciu obietnica umiera, Bóg właśnie nadaje jej życie, aby to, co niemożliwe, stało się faktem.
Kotwica nadziei
Dawid Wilkerson w jednym ze swoich wykładów powiedział, że Bóg daje nam obietnicę z zamysłem, że będzie ona kotwicą nadziei, utrzymującą nas w czasie każdej burzy, przez jaką przechodzimy. Być może otrzymałeś w swoim życiu jakąś obietnicę od Pana Boga, ale z uwagi na burzę, której teraz doświadczasz, zacząłeś wątpić, czy tak naprawdę się stało. Może wszystkie okoliczności zdają się mówić, że wypełnienie tej obietnicy nie jest już realne. A może sytuacja się pogarsza zamiast polepszać. Wiedz, że to, co niemożliwe dla ludzi, wciąż jest możliwe dla Boga. To, co obumarłe dla naszych oczu, w duchowej rzeczywistości żyje i ma się dobrze.
Przewlekłe oczekiwanie sprawia sercu ból, lecz życzenie spełnione jest drzewem życia (Przyp. Sal. 13:12) – Bożym zamysłem dla nas jest i zawsze będzie życie! Jakże szczególną obietnicą jest ta, że Bóg otrze wszelką łzę z oczu ich, i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu (Obj. Jana 21:4). To obietnica lepszej przyszłości, obietnica wejścia w miejsce spełnienia tego wszystkiego, czego pragniemy, o czym marzymy i czego wyczekujemy. A jeśli Bóg to obiecał, możemy mieć pewność, że to uczyni, bo Jego Imię i zarazem jeden z Jego atrybutów w języku hebrajskim to El HaNe’eman – Bóg Wierny.
Obietnica i gwarancja
Tak, Boże obietnice stały się dla mnie kotwicą nadziei. Uchwyciłam się ich naprawdę mocno. To dzięki nim mogę przetrwać nawet w samym środku sztormu i burzy. Wyznaję z wiarą, że przyjdzie taki dzień, w którym poznam całym swoim sercem i całą swoją duszą, że nie zawiodła żadna z tych wszystkich dobrych obietnic, jakie dał mi Pan, mój Bóg; że wszystkie się mi wypełniły, a nie zawiodło z nich żadne słowo (zob. Ks. Joz. 23:14).
Dziękuję Ci, Boże, że Ty jesteś Tym, któremu warto zaufać. Dziękuję, że dając obietnice, dajesz też gwarancję jej wypełnienia. Nawet jeśli nasze oczy widzą rzeczywistość odmiennie, Twoje obietnice są wciąż żywe i realne. Dziękuję Ci, że Twoje „tak” znaczy „tak”. Dziękuję, że nie mówisz równocześnie „tak” i „nie”. Dziękuję Ci za tę kotwicę na czas sztormu. Wyczekuję Ciebie, Panie. Podchodzę do okna, wsłuchuję się w dźwięk kroków, stół nakryty, serce bije szybciej. Wyczekuję Cię tak długo, tak długo. Aż przyjdziesz.