Strona główna Artykuły Numery 2014/2 (lato) Kto pogasił wszystkie światła?

Kto pogasił wszystkie światła?

Czy zadałeś sobie kiedykolwiek pytanie, kto lub co wysysa z ciebie zapał, ekscytację i chęć do działania? Co jest tą czarną dziurą, w którą wydają się bezpowrotnie wpadać twoje marzenia i aspiracje?

Jak to się dzieje, że twoje postanowienia wkrótce obracają się jedynie we wspomnienia? A przecież mają one pozostawić po sobie trwały ślad w postaci twoich skutecznych działań. Pomyśl nad tym przez chwilę. Sporządź listę. Ujawni ona te obszary, które są dla ciebie obecnie polem bitwy. Wkrótce mają szansę stać się pomnikiem zwycięstwa i punktem pozytywnego zwrotu w twoim życiu. Jak to może się stać?

Przede wszystkim bądź osobą, której doskwiera fakt, że im bliżej jesteś realizacji jakiegoś pomysłu, tym mniej odnajdujesz w sobie chęci i sił na jego wykonanie. Jeśli brak ogniwa łączącego pomysł z wykonaniem nie stanowi dla ciebie problemu, ten artykuł prawdopodobnie nie jest dla ciebie. Jeśli sporządziłeś już wspomnianą listę, zapewne znajdują się na niej imiona osób, które działają na ciebie demotywująco, oraz sytuacje, w których tracisz wiarę w powodzenie swoich działań. A może wymieniłeś także swoje własne wady, których szczerze nie znosisz i które winisz za swoje niepowodzenia?

I co z tymi przeszkodami?

Każdy z nas jest inny, a w zależności od tego, czy mamy ogólną skłonność do szukania winy w otoczeniu czy w sobie samych, nasze listy będą się od siebie różnić. Nieważne jednak, w czym upatrujemy przyczyny naszej niechęci do działania – takie podejście ma pewną podstępną i destrukcyjną cechę – sprawia, że stajemy się jeszcze bardziej bierni. Z kolei im bardziej bierni jesteśmy, tym bardziej nabieramy przeświadczenia, że nie warto być wytrwałym. Myślimy, że za to, iż nam się stale nie udaje, odpowiedzialni są inni ludzie, okoliczności, w których przyszło nam żyć, albo nierozerwalnie spojone z nami wady naszego charakteru. Mówimy wtedy: „Taki już jest ten świat; tacy są ludzie; taki już jestem; nie da się tego zmienić”. A skoro się nie da, nie warto robić czegokolwiek. Zwłaszcza gdy życie dostarcza nam przykładów, że próbowaliśmy czegoś dokonać i już kilka razy nam się nie udało. Krok po kroku tracimy nadzieję na zmianę, wiarę w powodzenie oraz motywację do dalszych działań.

Z motywacją – wstajesz jeszcze raz!

Pamiętam, jak moje dzieci uczyły się chodzić. Z ogromnym trudem, na słabych jeszcze niemowlęcych nóżkach, starały się utrzymywać równowagę, aby za chwilkę znów z rozmachem zrobić „bęc”. Działo się tak wiele razy, ale żadnemu z nich nie wpadło nawet do głowy, by po upadku nie spróbować ponownie! Ciąg prób stawiania niepewnych kroczków, upadków i podnoszenia się z ziemi powtarzał się nieprzerwanie, aż upadki przestały się zdarzać, a każdy następny krok stawał się pewniejszy i bardziej stabilny.

Jeśli zmagamy się ze srogim wiatrem okoliczności, każdy krok we właściwym kierunku przybliża nas do zwycięstwa

Nie trać nadziei

Uczymy nasze dzieci wielu rzeczy. Jednak mnóstwo razy to dzieci mogą stać się naszymi nauczycielami, jeśli tylko wystarczająco uważnie i z pokorą im się przyjrzymy. W tej konkretnej sytuacji z pewnością możemy się od nich nauczyć, że nie należy rezygnować po kilku niepowodzeniach. Nie należy tracić serca, gdy raz za razem w tych samych sprawach nie udaje nam się osiągnąć sukcesu, ponieważ prędzej czy później nadejdzie chwila, w której nasze kroki staną się wreszcie pewne i stabilne.

Przekonanie o naszej niezdolności do przekuwania postanowień w skuteczne działanie (niezależnie od tego, iloma przykładami i powodami uzasadniane) jest najzwyczajniej w świecie błędne! Trwamy w nim czasem tak mocno, że nie pozwalamy nikomu przekonać nas, że jest inaczej. To główny ideolog w otoczeniu Adolfa Hitlera, Joseph Goebbels, powiedział: „Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą”. Nie dlatego, że nią jest. Dlatego, że powtarzane kłamstwo utrwala nasze błędne wzorce myślenia i zasłania nam oczy na prawdę. Jeśli więc wystarczająco często i długo samych siebie przekonujemy o swojej rzekomej niezdolności do powodzenia w danej dziedzinie – w końcu to kłamstwo tak mocno się w nas zakorzenia, że przyjmujemy je za prawdę.

Wytrwałość dziecka

W całej tej historii o wytrwałości dzieci w nauce samodzielnego chodzenia musimy wspomnieć jeszcze o czymś bardzo ważnym – o obecności rodzica. To mama i tata z całego serca wspierają małe dziecko w tej nauce. Pomagają wstać z podłogi, trzymają za rączkę. Tulą, gdy dziecko płacze z bólu po upadku, i całują każdy guz, który sobie nabiło. Nie mogą jednak wyręczyć dziecka w nauce chodzenia. To ono samo musi odnieść ostateczny sukces, przy ich wsparciu. Podobnie na naszej życiowej drodze nigdy nie wolno nam zapomnieć o obecności Rodzica, kochającego Boga Ojca. On jeszcze bardziej niż ziemski rodzic wspiera nas, tuli, podnosi i świętuje każdy, nawet najmniejszy nasz sukces. Trudności kształtują i wzmacniają nasz charakter. Bóg nie może za nas nauczyć się wytrwałości i skuteczności, zupełnie tak samo, jak ziemski rodzic nie może nauczyć się chodzić za swoje dziecko. To nasze własne zadanie, przy Bożym niezawodnym i często nadprzyrodzonym wsparciu. W Bogu ukryte jest wszystko, czego nam potrzeba do właściwego spojrzenia na siebie samych, otaczających nas ludzi oraz okoliczności, do wzmocnienia naszego charakteru oraz motywacji do działania, a także do odniesienia sukcesu.

Nastawieni na przyszłość

Nasza wspomniana na początku lista nadal pozostaje aktualna. Jasno pokazuje obszary zmagań w naszym życiu. Rzuca też światło na pola bitew, które często musimy toczyć jednocześnie, a nie kolejno – co wyczerpuje. Cała nasza siła do walki i mądrość do jej prowadzenia płyną od Tego, który przebywa w rzeczywistości nieograniczonej czasem. On jest przy tobie teraz i wie, jak się czujesz, przez co przechodzisz. On zna także twoją przeszłość, widział wszystkie twoje sukcesy, ale też policzył wszystkie twoje łzy. On towarzyszył ci, gdy było ci ciężko. Ale Bóg przebywa także w przyszłości, dlatego wie, dokąd cię poprowadzić, abyś zwyciężył. Odrzuć więc kłamstwa, które powtarzane w twoich myślach i sercu tysiąc razy stały się twoją „prawdą”. Kłamstwa mówiące, że gdyby nie twoje wady, złe okoliczności czy inni ludzie, miałbyś szansę na powodzenie. Tak, bywa, że wiele nieszczęść spotyka sprawiedliwego, ale – nie zapominajmy – Pan wyzwala go ze wszystkich (Psalm 34:20, pogrubienie dodano). Często zmagamy się z naszymi wadami, niegodziwością ludzi i srogim wiatrem okoliczności, chłostającym naszą twarz. Jednak każdy krok we właściwym kierunku przybliża nas do zwycięstwa!

Światło, które ujawni drogę wyjścia

Jeśli zaś zrezygnujemy, nie wyrwiemy się z tego, w czym tkwimy dzisiaj. Jeśli pójdziemy w złym kierunku, będziemy oddalać się od zwycięstwa. Potrzebujemy jasnej oceny swojej sytuacji i wyraźnych wskazówek, co robić dalej. Paradoksalnie (w przeciwieństwie do tego, czego życie uczy nas od wielu lat), z Bogiem widzimy dokładniej, kiedy patrzymy w górę, nie w dół. Im wyraźniej dostrzegamy Boga i Jego zamysły, tym pewniej stąpamy po ziemi. Jeśli zamiast patrzeć na Niego, opuszczamy wzrok oraz drobiazgowo rozpamiętujemy swoje problemy i piętrzące się przed nami przeciwności, tracimy równowagę. Przypomnij sobie, ile razy tak właśnie było w twoim życiu. Biblia mówi tymczasem, żebyśmy nie tylko szli przez życie, ale byli jeszcze bardziej dynamiczni – abyśmy biegli! A biegnąc, abyśmy nie patrzyli pod nogi, ale w górę (co za absurd dla nieodrodzonej przez Boga ziemskiej logiki!). Mamy patrzeć w górę, na „Sprawcę i Dokończyciela wiary” (zob. List do Hebr. 12:1–2). Kiedy tracisz Jezusa z pola widzenia, wypadasz z torów. Przypomnij sobie Piotra chodzącego po rozszalałej sztormem wodzie. Robił to dopóty, dopóki w jego świadomości Jezus przesłaniał mu wszystko inne. Gdy tylko burza zajęła w jego myślach miejsce Jezusa, zaczął tonąć. Ale nawet wtedy Jezus był z nim, aby go wyciągnąć z tarapatów (zob. Ew. Mat. 14:27–33).

Złe doświadczenia z przeszłości będą ciągnąć nas czasem za kostkę, jak kula u nogi, starając się powstrzymać nasz rozwój. Ale jeśli się im nie poddamy, wszystko zacznie się zmieniać

Rzeczywistość Nieba

Nabycie nowych wzorców myślenia nie pojawia się jak światło po wciśnięciu włącznika. Dzieje się, gdy przemieniamy się przez odnowienie umysłu (List do Rzym. 12:2). To proces, który uczy nas żyć w zgodzie z rzeczywistością Nieba. Jest ona nadrzędna wobec burz i sztormów tego świata. Im szybciej zaczniemy zmieniać nasz sposób myślenia, tym lepiej dla nas samych. Złe doświadczenia z przeszłości będą ciągnąć nas czasem za kostkę, jak kula u nogi, starając się powstrzymać nasz rozwój. Ale jeśli się im nie poddamy, wszystko zacznie się zmieniać.

Apostoł Paweł opisał niesamowitą głębię i moc miłości Jezusa do nas. Wymienił wiele przeciwności, które nie są w stanie, jakakolwiek byłaby ich siła, odłączyć nas od Jego miłości. Żadna potęga nieprzyjacielska, żadne prześladowanie, głód czy groźby, ani teraźniejszość, ani nawet przyszłość nie potrafią tego dokonać (zob. List do Rzym. 8:35–39). Czy zauważyłeś jednak, że apostoł Paweł nie wymienia tu przeszłości? Dlaczego? Ponieważ jeśli pozwolisz złym rzeczom ze swojej przeszłości zadomowić się na trwałe w twoim umyśle i wywierać wpływ na twój sposób myślenia (postrzegania siebie samego, ludzi i świata), utworzona w ten sposób ciemna chmura jest w stanie przesłonić ci miłość Jezusa. Dlatego Jezus powiedział: Żaden, który przyłoży rękę do pługa (do działania w Bożej sprawie) i ogląda się wstecz (na swoją przeszłość), nie nadaje się do Królestwa Bożego (Ew. Łuk. 9:62). Czy dlatego, że taka osoba jest nieudacznikiem? Oczywiście, że nie! Dlatego, że nie można biec razem z Bogiem, kiedy się ma głowę odwróconą w przeciwną stronę!

Zapal światło

Gdy więc wydaje ci się, że twoje wysiłki do niczego nie prowadzą, i masz poczucie, że nie warto już się starać, odwróć głowę we właściwym kierunku. I nie tylko idź, ale biegnij w tę właśnie stronę. Możesz się czuć, jakby wokół ciebie ktoś pogasił wszystkie światła. Lecz zamiast się zżymać na sytuację, w której się znalazłeś, i tracić czas na szukanie odpowiedzi na pytanie, kto pogasił wszystkie światła, gdzie jest winny – po prostu zapal światło! Nie żyj listą czynników i ludzi odpowiedzialnych, twoim zdaniem, za twoje niepowodzenia. Patrz w górę, na Sprawcę i Dokończyciela twojej wiary. Wróć na właściwy tor, bo twoje zwycięstwo jest bliższe, niż myślisz.