Na temat rodzicielstwa, metod i zasad wychowania powiedziano już wiele i wciąż jest sporo do powiedzenia. Po pierwsze dlatego, że nie ma jednej, wzorcowej metody na bycie dobrym rodzicem. I jeszcze nikt nie wymyślił uniwersalnego, praktycznego sposobu na wychowanie dzieci, który działałby w każdej sytuacji.
Po drugie, nie ma dwojga takich samych dzieci (nawet jeśli są bliźniakami jednojajowymi). Wychowywane w tych samych domach, w takich samych warunkach, przez tych samych rodziców – są różni. I w końcu, po trzecie, świat się wciąż zmienia i stawia przed rodzicami coraz to nowsze, odmienne wyzwania, możliwości, a także zagrożenia. Przemiany te zachodzą szybciej niż zmieniają się pokolenia.
Jeden rodzic lub dwoje
Ja także nie posiadam tej jedynej recepty na wychowanie najcudowniejszych dzieci (choć moje właśnie takie są). Nie wiem, jak przeciwdziałać burzy hormonów, jak zapobiegać wszystkim niewłaściwym wpływom. Tym bardziej, że nie w każdej sytuacji to, co ja uważam za niewłaściwe, jest tak samo postrzegane przez moje pociechy.
Jednak nie metodzie super-skutecznego wychowania chciałbym poświęcić to pisanie, lecz samotnym rodzicom, którzy są wśród nas. Niestety jest to zjawisko coraz powszechniejsze. Nie ma znaczenia warstwa społeczna, kultura, pochodzenie, narodowość, czy religia. Coraz więcej rodziców, najczęściej matek, samotnie wychowuje dzieci.
Jak to się stało?
Jednym z powodów takiej sytuacji jest tak zwana społeczna samotność, będąca konsekwencją wiecznie nieobecnego męża (znacznie rzadziej żony). Ale zdaje się, że ten temat doczekał się już kilkunastu opracowań.
Inny powód jest taki, że na skutek różnych okoliczności jedno z rodziców zostaje samo. I choć piszę ten artykuł jako samotny ojciec, to zdaję sobie sprawę, że należę do zdecydowanej mniejszości. Przeważnie to kobiety zostają same z dziećmi.
Z całą pewnością pełna rodzina, zarówno w ujęciu społecznym, jak i biblijnym, to związek kobiety i mężczyzny, którzy z biegiem czasu stają się rodzicami. Niestety, czasami dochodzi do zakłócenia tego obrazu, czy to przez rozwód, czy przez śmierć. Nie zmniejsza to jednak wartości tych, którzy wciąż pozostają rodziną.
Jak wygląda rodzina
I choć już dawno minął czas, kiedy było to wstydliwym zagadnieniem, tym, którzy zostali osamotnieni w swoim rodzicielstwie, ciągle towarzyszy pragnienie wyjaśnienia: dlaczego znaleźli się w takiej sytuacji? Czują się trochę winni, trochę gorsi. Czasami tkwią w przekonaniu, że stanowią niepełnowartościową rodzinę.
To jedno z tych najtrudniejszych i kłamliwych przekonań, którego istnienie boli i zwiększa cierpienie samotnych rodziców. Jednak nie można karać tych, których osobiste doświadczenie wystarczająco już ukarało. Chociaż nie wszystko jest dostępne dla samotnej matki czy ojca, to jednak nie ma to nic wspólnego z ich wartością.
Samotna matka czy ojciec wychowujący dzieci to nadal rodzina z pełnią jej godności i ważności. Jako samotni rodzice musimy się zmagać z podwójną ilością rozterek i problemów. Nie ma tej drugiej osoby, która dzieliłaby nasze radości i odpowiedzialności.
Samotni rodzice i trudne pytania
Odejście jednego z rodziców, bez względu na to, czym spowodowane, stawia nas przed koniecznością przekonania naszych dzieci, że nie są gorsze od swoich rówieśników. Że to nie ich wina, że będzie dobrze, że sobie poradzimy!
Jak im wyjaśnić, że z tym, co się stało, nie miały nic wspólnego, gdy słowa stoją w sprzeczności z ich uczuciami? Co zrobić, gdy niespełna 15-letnia córka stwierdza: „Wiesz tato, teraz sukcesy już nie cieszą, a porażki bolą dwa razy mocniej…”? A wciąż zbyt mały syn udaje, że nic się nie stało i gdy nie może poradzić sobie z płynącymi łzami, zaciska pięści?!
Poczucie winy staje się jednym z największych zmagań. A dochodzi do tego inne, równe temu, poczucie bezsilności. Objawia się ono na wiele różnych sposobów, w różnych sytuacjach. W chwilach, gdy trzeba podjąć ważną i trudną decyzję dotyczącą życia dzieci. Oraz w momentach, wydawałoby się, mniej znaczących, jak wybór koloru sukni, w jakiej córka ma iść na studniówkę.
Nie ma tej drugiej bliskiej osoby, która potwierdziłby mój wybór, poparła lub nie moją decyzję.
Poczucie odpowiedzialności
Dzieci także czują się bezsilne, bo nie mają się do kogo odwołać, z kim porozmawiać. Przecież kochają poświęcającą się dla nich mamę czy tatę, ale nie zgadzają się z jej/jego decyzją. Komu można o tym powiedzieć?
Zaburzone poczucie wartości i bezradność, to tylko jedne spośród wielu ciężarów, z jakimi samotni rodzice muszą sobie poradzić. Jakby tego było mało, dochodzi do tego wkradające się wszędzie przekonanie, że nie możemy siebie nawzajem martwić!
Zatem, samotny rodzic w ukryciu połyka spływające łzy, a dzieci nie dzielą się swoimi niepowodzeniami w szkole, w pierwszych miłościach czy przyjaźniach. Jak temu zaradzić, gdy odkrywamy, że nasze dziecko chowało przed nami niepowodzenia, bo nie chciało nas martwić?
Powoli sami uginamy się pod ciężarem skrywanego bólu, pretensji i rozczarowania. Jak wyjaśnić, że tak rozumiana troska prowadzi donikąd i tylko zwiększa poczucie bezradności i osamotnienia?
Jak sobie radzą samotni rodzice?
Wychowując dzieci (bez znaczenia czy razem czy samotnie), musimy nauczyć je, jak wyrażać swoje uczucia. Nie chcemy, aby ukrywały przed nami prawdę i chcemy nauczyć je radzić sobie z niepowodzeniami. Musimy pokazać, że wzajemna troska polega na wzajemnym wspieraniu i opiece. A nie na skrywaniu problemów i uczuć.
Jako samotni rodzice potrzebujemy tak właśnie rozumianej troski i wsparcia, gdy nikt nie będzie udawał, że jest dobrze, kiedy wcale tak nie jest. Potrzebujemy wsparcia, o jakim Pan Jezus mówił w swoich błogosławieństwach. On obdarzał nimi wszystkich bez wyjątku.
Pan Bóg chce, abyśmy byli dla siebie wsparciem i zachęceniem. Pragnie kościoła – wspólnoty ludzi, w której nikt nie dołamie trzciny nadłamanej, a knota gasnącego nie dogasi! Biblia nie zabrania samotnym rodzicom szczęścia i błogosławieństwa. Bóg chce być dla samotnych rodziców źródłem wsparcia i zachęty.
Samotni rodzice w kościele
Niesprawiedliwe są przekonania niektórych ludzi, że można być samotnym „poprawnie” bądź nie. Kategoryzuje się ludzi według tego, co ich spotkało. Wmawia się im, że dopóki swojego życia nie unormują, nie mogą angażować się w służbę w kościele. Albo że nie wolno im brać udziału w pewnych posługach kościelnych.
Zapominamy, że jedyne, co człowieka wyłącza z Bożej wspólnoty, to grzech. Na szczęście Pan Bóg, który jest naprawdę kochającym Ojcem, patrzy na nas z taką samą miłością, jak na tych, którzy nie musieli przechodzić przez takie doświadczenia.
Wartość naszej rodziny w Jego oczach jest dokładnie taka sama jak pełnej rodziny! Nasze zmagania są Mu równie bliskie i naprawdę chce nas wspierać w naszej niemocy.
Samotni rodzice wśród nas
Samotni rodzice są wśród nas. Często nie z własnego wyboru, ale z konieczności. Nieszczęśliwy wypadek, zerwane więzi, podbramkowa sytuacja. Taki rodzic potrzebuje wsparcia jeszcze większego niż pełna rodzina. I dlatego ciągle mam nadzieję, że mimo wszystko, kościół będzie miejscem, które pokazuje otwarte ramiona Boga.
W Jego oczach wszyscy mamy taką samą wartość. I choć nie zatrzymuje On płynących nam łez, to z całą pewnością żadna nie pozostaje przez Niego niezauważoną.
Bóg przede wszystkim chce powiedzieć: NIE JESTEŚ SAM. MASZ MNIE! I oczekuje tego samego od Kościoła. Czy samotny rodzic, który mieszka obok ciebie, może również liczyć na ciebie? Nie na instrukcje, jak należy zajmować się dziećmi, ale na twoje wsparcie, akceptację i pomoc?