Presja tej chwili coraz bardziej zaczynała mi doskwierać. Wyniki regionu, za który byłem odpowiedzialny plasowały mnie raczej w górnej połowie krajowego rankingu. Byłem podenerwowany. Dyrektor spóźnił się kilkanaście minut, co i tak było rewelacyjnym wynikiem, zważywszy na odległość, jaką miał do pokonania.
Po wstępnych uprzejmościach i rozmowie o funkcjonowaniu regionu, mój zwierzchnik przeszedł do meritum sprawy. „Bogdan, klienci poskarżyli się, że rozmawiasz z nimi na tematy religijne.” W mgnieniu oka zrozumiałem cel jego przyjazdu.
Przypomniało mi się kilka rozmów o Bogu z kluczowymi kontrahentami. Zwłaszcza jedna wypowiedź utkwiła mi w pamięci: „Panie Bogdanie, nie potrzebujemy ewangelii tylko nowych produktów”. Zarazem z naszej rozmowy o życiu wiedziałem już, że pieniądze i nowe produkty nie uśmierzą bólu i pustki, jaką odczuwał mój rozmówca. Nie zwrócą mu małżeństwa i rodziny.
Noe i presja społeczeństwa
Jakiś czas temu, czytając z dziećmi Biblię, dotarliśmy do historii Noego. Noe był naprawdę niesamowitym gościem. Bóg przychodził z nim rozmawiać, zwierzyć się z planów dotyczących całej ziemi, omówić budowę najnowszego transportowca (statek do transportu zwierząt – przyp. autora), pogadać o anomaliach pogodowych. Mijały dni pełne trudu. Noe z rolnika zamienił się w szkutnika.
Nie wiem, jak wiele czasu zajęło mu budowanie arki, ale jestem pewien, że nagła zmiana profesji wzbudziła zainteresowanie i wprost dziennikarską ciekawość sąsiadów. Zastanawiali się zapewne, dlaczego taki fajny, miły i stateczny sąsiad postanowił zmienić zawód. Może za dużo przebywał na słońcu? Może tak zwyczajnie coś mu się pomieszało?
Mijał dzień za dniem. Transportowiec był w budowie, żar lał się z nieba, sąsiedzi pukali się w czoło. Któregoś dnia Bóg powiedział Noemu: Wejdź do arki, za siedem dni spadnie deszcz. Ta ostatnia informacja zaciekawiła nas bardzo.
Naciski z różnych stron
Razem zastanawialiśmy się, po co wchodzić do arki siedem dni przed akcją?! Czy nie warto nacieszyć się tym, co jest na zewnątrz? Arka nam się jeszcze znudzi. Wejdziemy do niej na dwa dni przed deszczem! Właściwie to dzień wcześniej wystarczy! Popuściliśmy wodze fantazji. Oczami wyobraźni już widzieliśmy, jak pod załadowany statek podchodzą sąsiedzi dzielnego szkutnika wołając:
– Puk! Puk! I jak ci się tam siedzi, drogi sąsiedzie? Pachnie trochę? Może przyda ci się kilka słoni, żeby to twoje cudo ruszyć z miejsca? Siedem dni czekania na deszcz. Tydzień drwin. Długie godziny niepewności. Siedem dni presji…
Trudno sobie radzić z presją. Nie ma na nią szczepionki ani szybko działającej tabletki
Jeśli urodziłeś się na planecie Ziemi, nie uciekniesz przed presją. Towarzyszy nam ona od chwili narodzin do końca naszych dni. Nie jest zła sama w sobie. Często, gdyby nie ona, popełnilibyśmy wiele błędów.
Przeważnie jednak jej wpływ zagęszcza atmosferę i testuje nasz charakter i owoc Ducha Świętego: miłość, uprzejmość, pokój, cierpliwość… Zarówno ta codzienna, związana z pracą, szkołą czy wychowywaniem dzieci, jak i odświętna – przy okazji składania życzeń: abyś w końcu w tym roku się ożenił, zmienił pracę, skończył studia …
Presja – kropla drążąca skałę
Presja może być podobna zarówno do kropli drążącej skałę, jak i do huraganu zrywającego dachy domów. Spotkasz ją zarówno w cichych dniach z żoną, jak i w spotkaniu z cholerycznym szefem.
Presja, nierzadko wymykająca się z ust dobrze nam znanych, bliskich ludzi, wzywa głośno i dobitnie: Bądź jak inni! Bądź „normalny”! Przestań już gadać o tym twoim Jezusie! Jak ty się ubierasz? I kiedy się w końcu ożenisz? Popatrz na „X”, on coś w życiu osiągnął, a ty? „Y” kupił samochód, a ty, co? Dalej jeździsz tym starym gratem! Widziałeś? „Z” zbudował dom. Ty też powinieneś!
Kulimy się wewnętrznie. Zaczynamy nienawidzić imprez rodzinnych, unikać ludzi, poszukiwać swojego bezpiecznego, samotnego miejsca. Wydaje nam się, że tylko my mamy wyzwania w życiu.
Rozmowa z moim przełożonym w firmie dobiegła końca. Miałem tydzień na podjęcie decyzji jak będzie wyglądać moja przyszłość w bankowości. Z jednej strony byłem smutny, z drugiej odczuwałem wewnętrzny pokój i radość. Musiałem zbadać siebie, przejrzeć się w Słowie Bożym.
Presja jako podwaliny odwagi
Zrozumiałem wtedy, że używając presji, świat chce nas wciągnąć w swoje reguły i zasady. Aby rozdawać karty, którymi będziemy zmuszeni grać. Próbuje nas wtłoczyć, zgnieść, stłamsić i przystosować, abyśmy pasowali do świata. Tak, abyśmy byli zajęci sobą, zdobywaniem pieniędzy, zaspokajaniem swoich zachcianek i oczekiwań ludzi. Aby odwrócić naszą uwagę od Boga i Jego celów.
Jeśli grzeszysz w jakiejś dziedzinie zmień to, aby żyć w wolności. Gdybyście byli ze świata, świat miłowałby to, co jest jego; że jednak ze świata nie jesteście, Ale ja was wybrałem ze świata, dlatego was świat nienawidzi. (Ew. Jana 15:19)
Kiedyś postanowiłem, że nie będę w bliskiej więzi ze światem. Nie chcę być taki, jak inni! Bóg powiedział, że nie mogę balansować miedzy światem a Bogiem. Muszę dokonać wyboru i nie stać w rozkroku. Postanowiłem. Ta praca i tak miała wiele braków i zastanawiałem się nad rezygnacją z niej. Rozmowa z szefem tylko potwierdziła słuszność decyzji, nad jaką rozmyślałem wcześniej.
Nie wiedziałem, co dalej mam robić. Byłem pewny tylko jednego: chcę być przyjacielem, a nie wrogiem Boga! Będę mówił o Zbawicielu. Chcę być jak Jan Chrzciciel. Chcę być jak Paweł. I jak Abraham, jak Noe. Chcę być jak Jezus i to dlatego jestem inny. Nie dam się kupić ani zastraszyć. Jestem z innego Królestwa.