Kambodża
Kambodża zagwarantowała nam wielki kontrast w porównaniu z portem, który właśnie opuszczaliśmy. W Hongkongu spotkaliśmy się ze światem nowoczesności i elektroniki. W Kambodży natomiast zetknęliśmy się z wielką biedą. To kraj próbujący odbudować się po wojnie domowej, która miała miejsce w latach 1975–1978/79. Spędziliśmy tutaj ponad 2 tyg. Naszym głównym celem było niesienie praktycznej pomocy: organizacja akcji medycznych, dentystycznych, okulistycznych, instalowanie filtrów do oczyszczania wody, rozdawanie odzieży i szkolnych wyprawek. Mogliśmy się w tym czasie modlić i dzielić ewangelią z mieszkańcami. Ponad 700 z nich modliło się razem z nami o to, by Pan Jezus zamieszkał w ich sercach!
Najmłodsi mieszkańcy
Osobiście miałem możliwość 2-krotnie odwiedzić lokalne szkoły, w których spotkaliśmy ok. 2000 dzieci w wieku 6–12 lat. Bawiliśmy się z nimi, graliśmy w gry, śpiewaliśmy pieśni o Bogu. Przedstawialiśmy także specjalnie przygotowane dramy, poprzez które dzieliliśmy się Dobrą Nowiną. Opowiadaliśmy o tym, jak Jezus zmienił nasze życie. Pod koniec mogliśmy wręczyć każdemu dziecku szkolne wyprawki, choć nie było to nic specjalnego: kilka ołówków, zeszyt i inne drobiazgi. Jednak oglądanie wdzięczności tych dzieci i radości w ich oczach – to było coś niesamowitego.
Każdego dnia odwiedzało nas mnóstwo ludzi. Przychodzili tylko po to, aby zobaczyć statek, kupić jakąś książkę lub porozmawiać z międzynarodową załogą. Niektórzy brali udział w konferencjach i szkoleniach, które odbywały się na pokładzie Logos Hope.
Angielska kawiarnia
Pan Bóg sprawił, że brałem udział w jednym z projektów, nazwanym Angielska kawiarnia. Zaprosiliśmy studentów okolicznych szkół. Chcieliśmy im pomóc w mówieniu po angielsku. Mogliśmy się też z nimi dzielić naszą pasją dla Chrystusa. Opowiadałem o moim życiu z Jezusem. O tym, przez co przechodzę i czego doświadczam na co dzień. Jedna z osób sama zapytała mnie, w jaki sposób można przyjąć Jezusa. W prosty i jasny sposób przedstawiłem, jak może wejść w relację z Bogiem.
Zaskakujące spotkanie
W Kambodży powitaliśmy także naszą nową grupę rekrutów rozpoczynających misję na statku. Tradycyjnie utworzyliśmy tunel z flag państw, z których przybyli. Każda nowa grupa przechodzi właśnie przez taki powitalny tunel. Ta wspaniała ceremonia radości sprowokowała niezwykłe wydarzenie.
Obok nas stał w porcie statek pasażerski, na którym pracuje oficer z Polski. Oficer ten wszedł na nasz otwarty pokład, by zobaczyć, co się dzieje i co znaczą te wszystkie flagi. Był bardzo zaciekawiony, ponieważ zauważył flagę biało-czerwoną. Nagle skojarzył nazwę statku. Przypomniało mu się, że w jego kościele modlono się o „Dawida ze statku Logos Hope”. Postanowił więc zapytać, czy nadal jestem na tym statku. Nagle poinformowano mnie, że mam gościa z Polski! Ucieszyłem się i szybko poszedłem się z nim spotkać. Tak poznałem Darka Ciemałę z Ustronia. To było niesamowite! Nie poznaliśmy się w naszym małym miasteczku, w naszej wspólnocie, a spotkaliśmy się w dalekiej Kambodży! Mogłem oprowadzić Darka po statku, opowiedzieć trochę więcej o tym, co robimy. Modliliśmy się o siebie nawzajem. Darek opowiedział mi o swojej służbie, o tym, jak dzieli się ewangelią ze swoją załogą. Zanim jego statek opuścił port, przekazałem mu kilka egzemplarzy Biblii, by dał je kolegom. Poznanie Darka było naprawdę niezwykłym wydarzeniem, które tylko Pan Jezus mógł zaaranżować. Wszystko było przez Pana Boga perfekcyjnie zaplanowane. Obaj byliśmy w tym samym porcie, w tym samym czasie. Akurat w tym momencie witaliśmy nową grupę flagami i dzięki temu Darek nas zauważył.
W tym krótkim, ale intensywnym czasie, jaki spędziliśmy w Kambodży, widzieliśmy, jak Pan Jezus działa na wiele różnych sposobów. Znaleźć się w środku tylu cudów było dla mnie wielkim błogosławieństwem.
Jesteśmy naprawdę błogosławieni przez to, że możemy być Bożymi rękami, nogami i ustami tutaj na ziemi
Tajlandia
Po tych niezwykłych wydarzeniach udaliśmy się do Tajlandii, gdzie spędziliśmy 3 pracowite tygodnie. W tym kraju religią dominującą jest buddyzm, który wyznaje ponad 90% społeczeństwa. Zaledwie 1% stanowią chrześcijanie. Mimo to nasz statek odwiedziło ponad 80 000 ludzi!
W Biblii czytamy wiele historii, w których ślepi odzyskiwali wzrok, niemi zaczynali mówić, chorzy zostawali uzdrowieni, zmarli byli wskrzeszani, a głodni nakarmieni. Jest też w niej mnóstwo innych opowieści, wprost zapierających dech w piersiach. Prawdopodobnie każdy z nas chciałby doświadczyć czegoś podobnego, widzieć tę niesamowitą moc Boga. A przecież i dzisiaj takie rzeczy się dzieją.
Podczas mojego misyjnego dnia zwanego C-Day wraz z kilkoma współpracownikami: Janie (USA), Viktorem (Węgry) i Peace (Tajlandia) poprowadziliśmy spotkanie młodzieżowe dla dzieci misjonarzy, którzy pracują w Tajlandii. Przygotowaliśmy program spotkania i wyruszyliśmy. Gdy dojechaliśmy na miejsce, mnóstwo młodych ludzi w wieku 12–16 lat już na nas czekało. Na początku niektórzy grali w koszykówkę czy gry planszowe.
Emily
W pewnym momencie podeszła do mnie Emily – 14-letnia dziewczynka, która nie mówiła od urodzenia. Mogłem porozmawiać z nią trochę w języku migowym, którego uczę się na statku od jakiegoś czasu. Ona też się go dopiero uczyła, więc powiedzieliśmy sobie tylko nasze imiona, skąd pochodzimy i kilka innych podstawowych rzeczy. Przez cały wieczór Emily nie odstępowała mnie na krok. Pod koniec spotkania z młodzieżą przeznaczyliśmy czas na modlitwę. Wykorzystałem to, by modlić się o Emily. Zacząłem się modlić, aby Pan Jezus błogosławił jej życie, a także by odzyskała mowę. Sam się zastanawiałem, dlaczego urodziła się niema. I wtedy Bóg przypomniał mi wersety z Ewangelii św. Jana 9:1–3: A przechodząc, ujrzał [Jezus] człowieka ślepego od urodzenia. I zapytali go uczniowie jego, mówiąc: Mistrzu, kto zgrzeszył, on czy rodzice jego, że się ślepym urodził? Odpowiedział Jezus: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, lecz aby się na nim objawiły dzieła Boże.
Po spotkaniu przyszedł czas, by się pożegnać. Gdy przyjechali rodzice Emily, pomachałem do niej na pożegnanie. Kiedy otwierała drzwi samochodu, odwróciła się i wypowiedziała pierwsze słowa w swoim życiu: „Do widzenia”! Zamarłem. Nie wiedziałem, czy się przesłyszałem czy ona naprawdę to powiedziała. Gdy jednak zobaczyłem olbrzymie zdziwienie na twarzy jej rodziców, wiedziałem, że Emily naprawdę zaczęła mówić! Bóg jest Bogiem cudów! Jej tata powiedział mi, że dawno nie widział jej tak szczęśliwej. Ja wiedziałem, że tego wieczoru to Pan Jezus sprawił ten niezwykły cud.
Irańska rodzina
W Tajlandii najwięcej ludzi odwiedzało nasz statek w soboty. Każda para rąk była potrzebna do pomocy w służbie porządkowej, księgarni, kawiarni. Trzeba też było rozmawiać z odwiedzającymi nas osobami. Czasem sprzątałem śmieci pozostawione przez gości, a innym razem rozdawałem wodę ludziom czekającym w kolejce, by dostać się na statek. Czasami czekali nawet po 3 godz. w 35-stopniowym upale. Osoby z załogi starały się umilić im to czekanie rozmową. To właśnie podczas sprzątania śmieci poznaliśmy pewną irańską rodzinę. Trzy osoby z tej rodziny postanowiły nam pomóc i trwało to ponad godzinę. Zapytaliśmy ich rodziców, jak im się podobało na statku. Zaskoczyła nas odpowiedź: „Jeszcze nie byliśmy w środku, ale nawet nie potrzebujemy tam wchodzić. Oglądanie was tutaj na zewnątrz, jak pomagacie innym, zbieracie śmieci, rozdajecie wodę, bawicie się z dziećmi, już dużo nam o was mówi”.
Wyzwania i możliwości
Innym razem długo rozmawiałem z pewnym buddyjskim małżeństwem, które przyszło na statek odrobinę za wcześnie. Kiedy czekali na otwarcie, mogłem mówić im o Jezusie i odpowiadać na wiele pytań. Nie to było łatwe, ponieważ cały czas negowali to, co im przekazywałem. Zanim się rozstaliśmy, wręczyłem im po prostu Nowy Testament i zachęciłem, by czytając go, modlili się, aby Bóg objawił im prawdę. Potem modliłem się o nich i się pożegnaliśmy.
Pobyt w Tajlandii był dla mnie niesamowitym przeżyciem i przywilejem. Miałem możliwość wspierania i zachęcania lokalnych kościołów, w których przemawialiśmy. Rozmawiałem z wierzącymi, którzy stanowią tu tak mały procent mieszkańców. Opowiadali nam, jak nieraz spotykali się z prześladowaniem z powodu swojej wiary.
Na chwałę Bogu
Pan Jezus działa w Tajlandii w niesamowity sposób. W ciągu zaledwie 3 tyg. oglądaliśmy wiele Bożych cudów. W ostatni wieczór odbyło się spotkanie, na którym ludzie opowiadali o tym, co wydarzyło się w ich życiu podczas naszego pobytu. Świadectwa trwały ponad 2 godz. Każda wypowiedź świadczyła o tym, jak wszechpotężny jest nasz Bóg. On może tak wiele uczynić. Jesteśmy naprawdę błogosławieni przez to, że możemy być Jego rękami, nogami i ustami tutaj na ziemi.