Nowe pokolenie ojcóe - Mateusz Wójcikiewicz

Nowe pokolenie ojców

Pamiętam tę chwilę, kiedy dowiedziałem się, że będę ojcem. Niezapomniane emocje, łzy i radość, która sprawiała, że „chodziłem 30 cm ponad ziemią”. Te wspomnienia motywują, aby być obecnym w codziennych obowiązkach i aktywnościach dotyczących mojej córki, Emilki. Każdy dzień i każdy poranek wygląda bardzo podobnie. Wstajemy z Emilką o szóstej rano, „razem” przygotowujemy śniadanie i wybieramy muzykę, która tego poranka będzie nam towarzyszyła. Staram się zapamiętywać każdą z chwil... Ojcostwo jest elementarną częścią męskiej tożsamości, wyrażaną również w przygotowywaniu śniadania dla córki i żony.

Dla nowego pokolenia ojców „zaangażowane tacierzyństwo” – jak współcześnie określa się ten nowy trend – to wyzwanie podobne do wypraw górskich, zdobywania szczytów i osiągania pozornie niemożliwego. Wyzwanie, z powodu którego coraz więcej mężczyzn traktuje ojcostwo bardzo poważnie. Obserwujemy dziś nowe definiowanie roli ojca w rodzinie. Dzisiaj widok ojca spacerującego z wózkiem nikogo już nie dziwi, jednak dwie, trzy dekady temu sytuacja była odwrotna – widok taki budził zdumienie. Jeszcze bardziej niezwykłym zjawiskiem jest to, że pojęcie ojcostwa ewoluuje z inicjatywy współczesnych ojców, a nie pod presją otoczenia. Kiedy przez lata ojcowie nie angażowali się w proste obowiązki lub byli od nich odsuwani, niepostrzeżenie tracili coś niezwykle istotnego – więź z własnym dzieckiem.

Moda na ojcostwo

Powszechnie panująca moda na ojcostwo wśród współczesnych mężczyzn zasługuje na szczególną uwagę i… cierpliwość. Przede wszystkim jako ojcowie i mężowie oczekujemy tej cudownej wyrozumiałości oraz cierpliwości od naszych żon. Często w sytuacjach, w których mężczyzna robi coś nieporadnie, kobiety wkraczają zbyt szybko i interweniują, ponieważ wiedzą, że zrobią to szybciej i lepiej. To jednak wzmacnia bierność, na której traci nie tylko ojciec, ale także – i przede wszystkim – samo dziecko. Wspólny czas ojca z dzieckiem to często nauka siebie nawzajem, budowanie szczególnej więzi. Dlatego jestem wdzięczny mojej żonie, że nie interweniowała, kiedy pierwszy raz przebierałem Emilkę, a trwało to o wiele za długo, również dla niej. Warto jednak pamiętać, że to codzienne zaangażowanie procentuje w przyszłości. Ponadto każde wykonane zadanie, nawet najdrobniejsze, buduje w mężczyźnie przekonanie, że jest potrzebny i skuteczny.

A z nich najważniejsza jest… obecność

Niedawno zadałem sobie pytanie: Co powinienem i co muszę dać z siebie swojej córce? Dziś jako tata jestem pewien, że muszą to być uczuciowość i obecność, wyrażane w wielkich i małych chwilach. Potrzeba obecności jest jednym z trwałych elementów ojcowskiego instynktu. Jednak co do jednego musimy być zgodni: ojcostwo na co dzień to również walka, ale walka przede wszystkim z samym sobą i ze swoim egoizmem. To często również wyjście poza swoją strefę komfortu.

Przez długi czas obowiązywał szkodliwy podział ról na te należące głównie do matki, która wychowuje i zapewnia bezpieczeństwo, oraz do ojca, którego zadanie zredukowano do interwencji kryzysowych i mediacji w trudnych sytuacjach. Taki podział sprawiał, że matki musiały wziąć pełną odpowiedzialność za dziecko, a ojcowie szybko nauczyli się funkcjonowania według modelu „ojców nieobecnych”. W konsekwencji, świadomie lub nie, kobiety rezerwowały bliskość z dzieckiem tylko dla siebie. Równie często matki kontrolowały swoje dzieci nawet w ich dorosłym życiu.

Dzisiejsza ewolucja ojcostwa nie polega na prostym naśladowaniu mamy. To ciągłe poszukiwanie indywidualnych rozwiązań

Mój ulubiony bloger, Konrad Kruczkowski, pisze: „Tak bardzo przywykliśmy do obrazu, w którym rozżalony maluch krzyczy »Chcę do mamy!«, że wydaje nam się zupełnie naturalny”. Nowoczesny ojciec to ojciec, który razem z matką bierze pełną odpowiedzialność za dziecko. Co to oznacza w praktyce? Spędzanie z dzieckiem więcej czasu i przejmowanie części tradycyjnie kobiecych zadań. Jednak dzisiejsza ewolucja ojcostwa nie polega na prostym naśladowaniu mamy. To ciągłe poszukiwanie indywidualnych rozwiązań i tworzenie modelu zaangażowanego ojcostwa. Modelu, który nie stanie się ograniczającym schematem, ale rozwinie w nas kreatywność, potrzebną do wykorzystania potencjału, który tkwi w każdym z ojców.

Razem z żoną postanowiliśmy, aby Emilka uczestniczyła w naszych pasjach. Zauważyliśmy, że sprawia jej to ogromną radość, kiedy razem w trójkę gramy na instrumentach: żona na cajonie (instrument perkusyjny), ja na gitarze, a Emilka nie tylko stanowi wspaniały dodatek, ale też jest naszym małym dyrygentem. Entuzjastycznie angażuje się w życie rodziców również wtedy, kiedy razem z mamą ćwiczą. Nie wiem, czy jesteśmy świadomi tego, że dziecko do pierwszego roku życia stanowi najlepszy obciążnik, dodatkowo śmiejący się i chętny do całusów. Spędzanie czasu w taki sposób sprawia, że dziecko naśladuje rodziców. Dzieci często żyją i zachowują się tak jak ich rodzice. Powinno to nas, rodziców, motywować do dobrego wpływu.

Warto więc wstawać wcześniej, wracać do domu zaraz po zakończeniu pracy, nie brać dodatkowych zajęć, poświęcać swój czas dziecku. Parafrazując znane hasło, możemy trafnie określić priorytety: Bóg, rodzina, praca – to dobra kolejność. Ken Canfield, amerykański socjolog i założyciel National Center for Fathering, pisze: „Praca to fast food dla męskiego ego. A ojcostwo to bieg maratoński, którego metę wyznacza nasze ostatnie tchnienie”. Praca, hobby czy inne zajęcia szybciej przynoszą wymierny rezultat, podczas gdy nagroda za świadome ojcostwo przychodzi po kilku, kilkunastu latach.

Istnieje wiele argumentów za tym, aby ojcowie czynnie brali udział we wszelkich zajęciach ruchowych swoich dzieci. Tym bardziej, że ruch jest jednym z czynników powodujących budowanie gęstej sieci połączeń neuronalnych w rozwijającym się mózgu dziecka. Ma to ogromne znaczenie w jego rozwoju. Do takiej aktywności zachęca również psycholog i autor wielu książek Steve Biddulph, podkreślając: „Badania dowodzą, że tatusiowie są bardziej energiczni podczas zabaw, lubią pobudzać dzieci, podczas gdy matki chętniej je uspokajają”.

Więź tworzy się nie z wielkich słów, kiedy chwalimy swoje pociechy przed znajomymi (choć to też jest potrzebne), ale przede wszystkim ze wspólnego czasu, wielu rozmów i prostych gestów. Jako ojcowie musimy pamiętać: „Dobro od zła najłatwiej odróżniają dzieci najbardziej kochane”*.

*Ks. dr Marek Dziewiecki. Cytat pochodzi z przedmowy do wydania polskiego w książce J. McDowella pt. „Przyjaciel, mentor, bohater”, wyd. Koinonia 2015.