Strona główna Artykuły Autorzy Lidia Czyż Babcia czyli mama z domieszką lukru
Babcia czyli mama z domieszką lukru

Babcia czyli mama z domieszką lukru

Może chciałabym napisać o czymś innym, ale po prostu się nie da… Od dwóch miesięcy bowiem ten temat dominuje w naszym domu, rodzinie, w kręgu przyjaciół i znajomych – otóż… mamy wnuczkę! Przez kilka dni po jej urodzeniu otrzymywaliśmy gratulacje, SMS-y, telefony z życzeniami i lajki na facebooku pod zdjęciem maleńkiej Oliwki z nami – dziadkami. Prawdę mówiąc, było to bardzo przyjemne – tyle miłych słów bez żadnego wysiłku (no może prócz urodzenia syna 28 lat wcześniej, wychowania go itd.).

Zostaliśmy postawieni z mężem w zupełnie nowej roli i przyznam, że niełatwo nam się jeszcze z nią oswoić. Przez kilka dni zwracaliśmy się do siebie per „babciu”, „dziadku”, i powodowało to… salwy śmiechu oraz niedowierzanie. My dziadkami?! Mimo że na przestrzeni ostatnich lat wielu naszych przyjaciół zostawało babciami i dziadkami (zazwyczaj zupełnie zwariowanymi na punkcie wnuków), nadal nie docierało do mnie, że czas tak szybko biegnie, i następuje zmiana pokoleniowa. A to sprawia, że muszę poukładać sobie na nowo mój rodzinny świat. Mądrze podejść do naszych „poszerzonych” relacji. Chcę tak otworzyć serce dla tej małej istotki (oczywiście wnuczka zawładnęła nim od razu), by zarazem nie zaniedbać kontaktów z mężem i naszymi dziećmi. A przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie, jak być mądrą babcią.

Zmiana pokoleniowa

Prawdę mówiąc, z określaniem siebie „babcią” nadal mam problem. Gdy położna kilka dni po porodzie odwiedzała naszą synową i kilka razy powiedziała: „Babcia poda pieluszkę”, „Babcia przewinie”, ja rozglądałam się… gdzie jest ta babcia?! Samo słowo „babcia” bardzo mi się podoba, tylko że kojarzy mi się z moimi babciami, a zatem osobami raczej w podeszłym wieku. Kiedy patrzę na zdjęcie mojej babci Helenki, która pozuje razem ze mną ‑ kilkumiesięcznym bobasem na rękach, trudno mi uwierzyć, że miała ona wówczas zaledwie czterdzieści pięć lat (i dwóch synów nastolatków). Przez pół wieku ogromnie zmieniły się fryzury, sposób ubierania i dzisiejsze babcie nie wyglądają na babcie. Przynajmniej tak mi się wydaje.

Miałam to szczęście, że wyrastałam w domu wielopokoleniowym – rodzice i dziadkowie mieli pokoje na tym samym piętrze, z jedną wspólną łazienką. Zapewne dla rodziców taki układ nie był prosty, ale z perspektywy dziecka było to świetne: można było skryć się pod babcinym fartuchem w razie zagrażającej kary, lub wkręcić się do niej na obiad, gdy rodzicielka gotowała coś, czego nieszczególnie się lubiło. Babcia prawie zawsze była w domu i większość dnia spędzała w kuchni – tam gotowała (szykowała mi śniadania aż do trzeciej klasy liceum), szyła, pisała listy, czytała Biblię i śpiewała. Była moim ziemskim schronieniem.

Współczesne babcie

Nie czuję się więc babcią sensu stricto, bo to kojarzy mi się z sukienkami dobrze za kolano, koczkiem, siwymi włosami, a nawet chustką na głowie, bez której nigdy nie widziałam swojej drugiej babci. Taką babcią raczej nie będę. Bo współczesne babcie to ‑ jak ktoś powiedział ‑ raczej „niezłe babki”. Modnie ubrane, zadbane. Fantazyjne fryzury, kolorowe paznokcie, mnóstwo obowiązków, hobby, pasje czy kariera zawodowa.

Babcia to ktoś, kto zawsze przytuli, pomoże, pocieszy. I taką babcią chcę być

Jednak pozostało to, co najważniejsze, bo babcia to dla mnie przede wszystkim synonim ciepła – zarówno psychicznego, jak i fizycznego. Kojarzy mi się z przytuleniem, akceptacją, łagodnymi radami i pysznymi posiłkami. Babcia to uosobienie miłości, którą dopiero teraz w pełni potrafię docenić, gdy żadnej z moich babć nie ma już na świecie. To ktoś, kto zawsze przytuli, pomoże, pocieszy. I taką babcią chcę być. Kochającą, wspierającą, ale zarazem mądrą. W jednym z życzeń, jakie dostałam z okazji „zostania babcią”, napisano, że: „babcia to mama z domieszką lukru”. Tak, chcę być taką „osłodą”, ale jednocześnie wiem, że nadmiar lukru raczej mdli i szkodzi, niż dostarcza przyjemnych doznań smakowych. Pracując w szkole, często właśnie z takimi „przelukrowanymi” babciami mam do czynienia. Nadopiekuńczymi, nadmiernie rozpieszczającymi. Czasem za aprobatą rodziców, ale i wbrew ich woli. Jeśli dziadkowie rozpieszczają wnuki tylko okazjonalnie, to jeszcze nie najgorzej. Problem pojawia się wtedy, gdy takie babcie mieszkają blisko i mają na wnuki duży wpływ. Naprawdę niełatwo patrzeć, jak zmęczona, zdyszana babcia wdrapuje się po schodach, taszcząc tornister za pakerem-trzecioklasistą. Lub na babcie potajemnie przekarmiającą wnuki słodyczami. Takie nadopiekuńcze babcie powodują więcej szkody niż pożytku.

Według Bożego serca

Co zatem zrobić, by być mądrą babcią? W Biblii znajdujemy określenie, że król Dawid był „mężem według Bożego serca”. Ale czy nie można tej frazy przenieść i na babcie? O babciach w Mądrej Księdze wprawdzie jest niewiele, ale przecież sam Apostoł Paweł pisał do swojego ucznia, Tymoteusza o jego babci: Przywodzę sobie na pamięć nieobłudną wiarę twoją, która była zadomowiona w babce twojej Loidzie (2 list do Tym 1,5a). I taką babcią, z nieobłudną wiarą chcę być, babcią według Bożego serca.

Gdy dzień po narodzinach wnuczki jej rodzice, zmęczeni porodem, przysnęli na szpitalnym łóżku, pierwszy raz wzięłam Oliwkę na ręce i szepnęłam cichutko: „Zaprzyjaźnimy się?”. Bo taką babcią zamierzam być: babcią-przyjaciółką. Nie kumpelką ani koleżanką, bo Oliwka będzie miała własny krąg rówieśniczy, ani też matką, bo niewłaściwym jest wchodzenie w kompetencje rodziców – to oni przede wszystkim powinni wychowywać dziecko, a nie dziadkowie. Chcę być przyjaciółką, co oznacza, że chcę być przy niej (a także przy wszystkich innych wnukach, jeśli Bóg nam je da), gdy będzie tego potrzebować. Kochać, przytulać, troszczyć się, wspierać, pomagać, uczyć. A przede wszystkim wskazywać Boga, uczyć Jego dróg i pokładania ufności w Nim. Dlatego zdaję sobie sprawę, że moim najważniejszym zadaniem jest modlitwa o mądrość w wychowaniu dla młodych rodziców. I mądrość dla nas – dziadków. By następne pokolenie mogło zakochiwać się w Bogu i zafascynować się Nim. A więc jeśli i ty jesteś w tej roli, to… babciu, do dzieła!