Zaufanie nadaje jakość relacjom
Zaufanie jest podstawą wszelkich wartościowych więzi. Od małżeństwa, rodziny, przez życiowe przyjaźnie, bliskie znajomości, po relacje w pracy lub w szkole. We wszelkich przedsięwzięciach i zadaniach, w których potrzebujemy pomocy lub współpracy, musi istnieć odpowiedni poziom zaufania między ludźmi. Bez zaufania nie ma też rozwoju. Ci, którzy doświadczyli zranień, mogą wyciągnąć wnioski na przyszłość, że nie warto ufać nikomu. Jednak takie postanowienia ograbiają z wielu dobrych rzeczy, które Bóg dla nas przygotował.
Nieufność nie jest rozwiązaniem, by nie dać się więcej zranić czy oszukać. Nie chodzi też o postawę naiwności. To dzieci mogą często cechować się łatwowiernością, ufając wszystkim i każdemu słowu. Trzeba jednak umieć zaufać, nawet po raz kolejny, aby się rozwijać. By się rozwijać i osiągać w życiu wielkie rzeczy, musimy nauczyć się mądrze obdarzać zaufaniem tych, którzy dowiedli, że są tego godni. Mądrością w poszukiwaniu takich osób jest skoncentrowanie się na poznaniu prawdy o każdej z nich.
Azymut prawdy
Człowiek dorosły i dojrzały za wszelką cenę dąży do poznania prawdy. To zawsze wnosi wolność. Gdy poznamy prawdę, wówczas wiemy, w jakim stopniu możemy komuś zaufać. Jak zatem możemy poznać prawdę o drugiej osobie? Jest kilka charakterystycznych etapów, na podstawie których możemy określić, czy ktoś jest osobą godną zaufania czy nie. Są to:
- etap rozpoznania wyznawanych wartości,
- etap rozpoznania integralności słów i czynów,
- etap zaangażowania.
Bóg zna i objawia prawdę
W każdej nowo budowanej relacji naszym podstawowym nawykiem powinna być modlitwa do wszechwiedzącego i kochającego nas Boga: „Boże, pokaż mi, jaka jest prawda o tej osobie”. Polegając jedynie na swoich zmysłach, intuicji, doświadczeniu czy siłach, możemy się często bardzo mocno pomylić. Jesteśmy tylko ludźmi o ograniczonej wiedzy i możliwościach. Gdy zapraszamy Boga do udziału w zawieranej przez nas relacji, znajomości, możemy być pewni, że On sam zaaranżuje wszystko tak, by objawić nam prawdę. On może nawet obnażyć ukryte motywy czy zamiary. Przykładem tego jest historia pewnej mojej znajomej. Podobał się jej niedawno poznany, przystojny mężczyzna. Był chrześcijaninem czynnie zaangażowanym w służbę misyjną. Spotykali się raz w miesiącu, bo mieszkali w różnych miastach. Często rozmawiali ze sobą telefonicznie i oboje byli sobą coraz bardziej zainteresowani.
Ten człowiek robił na niej ogromne wrażenie. Jednak od początku znajomości modliła się, by Bóg pokazał jej prawdę o tym, jaki on naprawdę jest. Nie mogła poznawać go w codziennych sytuacjach. A ponieważ miała za sobą trudne doświadczenia w tej kwestii, chciała być pewna, czy jest to ktoś, komu mogłaby zaufać „na całe życie”. Nie musiała długo czekać. Pewnego dnia, można powiedzieć, że całkiem przypadkowo, obnażyło się, że jest on człowiekiem zmagającym się z agresją. Moja znajoma dotknęła tematu, na który on zareagował bardzo ostrymi słowami. Wiedziała, że mówił poważnie i wcale nie żartował. Momentalnie straciła do niego zaufanie. Zobaczyła, że cała ta sytuacja była pod Bożą kontrolą i Bóg odpowiedział na jej modlitwy, by mogła poznać prawdę. Bóg cieszy się, gdy szukamy prawdy. Jeżeli zaprosimy Go, by nam pomógł, zrobi to, bo pragnie nas ochraniać przed złem. Doświadczyła tego moja znajoma i doświadczył tego też biblijny Dawid. W Psalmie 16 (5,7) napisał: Ty strzeżesz losu mojego […], błogosławić będę Pana, że dał mi radę.
Proszenie Boga o pomoc jest pierwszym krokiem, by poznać prawdę i móc kogoś obdarzyć zaufaniem. Do nas natomiast należy podjęcie działania w celu jej poznania. Zostaliśmy stworzeni, by poznać prawdę i żyć w prawdzie. Dlatego Bóg posłał nam swojego Syna, Jezusa Chrystusa. On mówi o sobie, że jest prawdą. Gdy wstąpił do nieba (Dz. Ap. 1:11), zesłał nam Ducha Świętego, by prowadził nas do wszelkiej prawdy. Naszym zadaniem jest nauczyć się nieprzerwanie prowadzić dialog z Duchem Świętym i postępować mądrze, tak by On miał przestrzeń, aby działać i objawiać nam prawdę.
Bez Ducha Świętego jesteśmy zdani jedynie na własne siły. Możemy zostać oszukani i ulec zwiedzeniu. Gdy jednak jesteśmy podłączeni do źródła – gdy mamy bliską relację z Bogiem, będziemy bezpieczni, bo On ma moc ujawnić prawdę w naszym życiu. Ochroni nas, obnażając prawdziwe motywy, nawet gdy inni mogą starać się je ukryć.
Opierajmy swoje wnioski na prawdzie, a nie na domysłach lub dotychczasowych doświadczeniach
Efekt „pierwszego wrażenia”
Zaufanie nigdy nie powinno być oparte na „pierwszym wrażeniu”. Pewien doświadczony psychoterapeuta powiedział kiedyś, że jednym z trudniejszych wyzwań, nawet pomimo wielu lat pracy z ludźmi, jest zagrożenie efektem „pierwszego wrażenia”. Aby nie decydowało to o kierunku pracy, pytań i rozmów, musi każdego dnia bardzo świadomie kontrolować swoje emocje i myśli przed spotkaniem z pacjentem. Chodzi o to, by nie obdarować większym zaufaniem pacjenta, który zrobi na nim lepsze wrażenie, i nie dyskredytować innych. Po wielu latach sesji z pacjentami uświadomił sobie, że „pierwsze wrażenie”, jakiemu się poddawał, było często decydujące o kierunku, który przyjmowała rozmowa, a nawet terapia. Doświadczył, że to może być mylące.
Badania psychologiczne dowodzą, że efekt „pierwszego wrażenia” niestety oddziałuje na każdego z nas, w mniejszym lub większym stopniu. Gdy się temu choćby odrobinę poddamy, istnieje realne zagrożenie, że nie będziemy otwarci na poznanie całkowitej prawdy o drugiej osobie. Część informacji po prostu „dopowiemy” sobie w myślach. Kierowanie się wrażeniem, które robi na nas druga osoba, jest silnie związane z bankiem posiadanych skojarzeń oraz dotychczasowych doświadczeń. W rezultacie może powodować, że dokonamy wyborów i będziemy reagować na podstawie tych doświadczeń, zamiast opierać się na azymucie prawdy. Nasze skojarzenia i doświadczenia często „grupują się” i układają we wzory, a nawet stereotypy. Taki nieświadomy ciąg myśli może pojawić się w najprostszych sytuacjach.
Przykład. W sklepie obsługuje ruda, uśmiechnięta pani. Jeżeli „pierwsze wrażenie” przejęło nad nami kontrolę, a mamy dobre doświadczenia w kontakcie z takim typem pań, to pomyślimy, że to z pewnością, miła i dobra osoba. W efekcie odejdziemy od kasy, dziękując i nie licząc wydanej reszty. Jeżeli ten typ pań przysporzył nam niemiłych doświadczeń w przeszłości, to dokładnie policzymy wydaną resztę i szybko wyjaśnimy sobie w myślach, że nie można być zbyt ufnym w dzisiejszych czasach. Nie musimy jednak ulegać temu efektowi. Wystarczy, że będziemy świadomie opierać swoje wnioski na prawdzie, a nie domysłach lub dotychczasowych doświadczeniach. Zostaliśmy tak stworzeni, by wywoływać w sobie nawzajem emocje, robić na sobie wrażenie czy nawet imponować jedni drugim. Te emocjonalne wrażenia nie mogą nas jednak kontrolować i całkowicie wpływać na nasze decyzje.
Skuteczne testy na zaufanie
Stare przysłowie mówi, że aby kogoś poznać, należy zjeść z nim beczkę soli. Statystycznie poznanie kogoś zajęłoby nam około 20 lat. Niestety nie dysponujemy taką ilością czasu, by stwierdzić, czy ktoś jest godny zaufania. Gdy poszukujemy kandydata nie tylko na współmałżonka, przyjaciela, ale chociażby na szefa czy pracownika, z którym musimy podjąć współpracę od zaraz, potrzebujemy trochę szybciej działających testów. W niektórych przypadkach będziemy musieli zaryzykować. Ale żyjąc z Bogiem, możemy prosić nawet w nagłych sytuacjach o konkretny znak potwierdzenia lub ostrzeżenia. Nigdy nie powinniśmy podejmować decyzji, jeżeli nie mamy nawet czasu, by się pomodlić: „Boże, czy mam wchodzić w tę relację, w to partnerstwo?”. Warto korzystać z przywileju modlitwy, zanim zbyt wiele razy się sparzymy. Gdy mamy możliwość poświęcenia czasu i zbadania, w jakim stopniu możemy zaufać, naszym obowiązkiem jest to uczynić.
Test integralności słów i czynów
Naszym zadaniem jest nie tylko mądrze zadawać pytania, aby poznać, co druga osoba o danych kwestiach myśli. Prawdziwym testem przekonań zawsze będą czyny. Zachowania i nawyki ukazują, co jest dla nas ważne. Są najmniejszą składową charakteru człowieka. Dlatego powinniśmy zwracać uwagę nie tylko na słowa, ale przede wszystkim na działania, wybory i nawyki. Prawda to słowa mające odzwierciedlenie w czynach. Nie zaufamy osobie, która mówi, że kradzież jest zła, a następnie nas okrada. Jej słowa muszą mieć pokrycie w jej czynach. Wybory, których dokonuje, odzwierciedlają jej system wartości. Podobnie nie zaufamy pracownikowi, który opowiada o swoim kodeksie moralnym, a przy nadarzającej się okazji dowodzi braku lojalności wobec pracodawcy lub klienta.
Dlatego tak ważne są okresy próbne w pracy, zadania sprawdzające kompetencje czy czas spotykania się w narzeczeństwie, przed zawarciem stałej umowy i związku przymierza. Czas testowania i okres próbny, z zachowaniem wszystkich odpowiednich moralnych granic, jest mądrą drogą. Bóg sam określa siebie jako tego, który bada najgłębsze zamiary serca. On zachęca nas, by również badać i testować czyjeś serce, sprawdzić, czy określona osoba spełnia wymagania na dane stanowisko. Być może Bóg przeznaczył na nie kogoś innego.
Test zaangażowania
Jeżeli czyny są zgodne ze słowami danej osoby, to kolejny etap w budowaniu zaufania opiera się na rodzaju zaangażowania tej osoby w nasze życie, w konkretne zadanie, w powierzony obowiązek. Polega on na określeniu, czy możemy polegać na tej osobie w każdej sytuacji, a szczególnie w trudnej. Również w momencie, gdy ta osoba poczuje się przez nas zraniona.W jednym ze swoich wykładów Bill Johnson podaje wspaniały przykład z osobistego życia. On nie odchodzi sprzed Bożego oblicza, zanim nie ureguluje z Bogiem swojego zranienia. Nauczył się już, że gdy w jego sercu zostanie choćby najmniejsze poczucie urazy czy krzywdy, nie tylko będzie ranił innych, ale sam będzie jeszcze bardziej podatny na kolejne zranienia.
Dopiero gdy Bóg zabiera mu poczucie zranienia, wkładając w to miejsce pocieszenie i uzdrowienie, może spotkać się z tym, kto go zranił, i porozmawiać o konkretnej sytuacji. Osoba, na której możemy polegać, to ta, która – jeśli zawiedziemy jej oczekiwania – nie działa w zranieniu. Przyjdzie do nas, by wyjaśnić i oczyścić sprawę. Nie będzie jej ukrywać ani nie będzie działać w afekcie. Osoba, której nie powinniśmy ufać, to ta, która pójdzie porozmawiać o tej sprawie z kimś innym, a jej celem będzie sobie ulżyć.
Trzy postawy w obliczu nieporozumienia
Winfried Hahn, wieloletni duszpasterz, pedagog i terapeuta, mówi o trzech rodzajach postaw, które mogą obnażyć się w momencie nieporozumienia. Postawa ego-dziecka, postawa ego-rodzica oraz postawa dojrzała. Ludzie z pierwszym rodzajem postaw obrażają się, gdy coś dzieje się nie po ich myśli, i odchodzą. Ludzie o postawie rodzica napominają i karcą, bez chęci rozmowy i wyjaśnienia. Mówią: „Żeby mi to było ostatni raz!”. Osoby o postawie dojrzałej pytają i szukają prawdy, nawiązując dialog. Dociekają motywów naszych decyzji, dążą do porozumienia i pojednania.
Test czasu
Ostateczny etap budowania i sprawdzania zaufania to test czasu. Gdy podjęliśmy już decyzję, by zaufać, bazując nie na domysłach, ale na prawdzie odkrytej dzięki Bożej pomocy oraz w czasie prób i testów, możemy z poczuciem bezpieczeństwa wkroczyć w test czasu. Tylko czas pokaże, czy osoba jest wierna do końca w podjętej przez siebie roli lub obowiązku. Test czasu poświadczy nam o lojalności, wierności i szczerości serca. Może też być wskazówką, że nasze poszukiwania prawdy dotyczące danej osoby były niewystarczające. Szukając osób godnych zaufania, zawsze też powinniśmy zadać sobie pytanie, czy my jesteśmy ludźmi, którym można zaufać.
Poszukując prawdy o drugiej osobie, możemy zadać następujące pytania, jednak musimy pamiętać, by szukać odpowiedzi nie tylko w słowach, ale i w czynach:
- Jaki system wartości ma osoba, której chcę zaufać? Czy zawsze mówi prawdę i nie toleruje kłamstwa? Czy jest uczciwa w najmniejszych sprawach
- Jakie ma relacje z innymi? Z rodzicami, rodzeństwem. Czy szanuje innych ludzi, czy osądza ich, obmawia, gdy widzi błędy?
- Czy jest gotowa na poświęcenia czy dba wyłącznie o swoje interesy? Czy potrafi zrezygnować z własnego przywileju, gdy trzeba coś wykonać w sytuacji wyjątkowej?
- Czy jest lojalna wobec nas? Czy jest dyskretna, gdy dzielimy się osobistymi sprawami? Czy o naszych wadach, słabościach, problemach rozmawia z innymi, zamiast bezpośrednio z nami?
- Czy interesuje się również naszymi uczuciami czy też oczekuje tylko jednostronnego zainteresowania – sobą, z naszej strony?