Zepsute wycieraczki - Bożena Ciechanowska

Zepsute wycieraczki

Skorzystać z tego, co już zostało dla nas zabezpieczone.

Była godzina 19.00, siedziałam za kierownicą samochodu, aby dojechać do Łodzi, położonej ok. 200 km od mojego domu. Następnego dnia miałam wygłosić wykład na konferencji dla kobiet. Padał deszcz, a to, co widać było na niebie, z pewnością nie zapowiadało poprawy pogody. Chmury zakrywały całe niebo, były ciemne i gęste. Moje wycieraczki pracowały bardzo wolno, jedna z nich wyraźnie się zacinała. Tak było już od tygodnia, wcześniej nawet zatrzymywały się i z trudem opadały. Nie miałam jednak czasu, aby pojechać w tej sprawie do serwisu. Teraz pozostało mi mieć nadzieję, że choć wolno, ale będą pracowały i że deszcz przestanie padać.

Im dłużej jechałam, tym sytuacja stawała się bardziej dramatyczna. Intensywność opadów przypominała oberwanie chmury, a moje wycieraczki pracowały coraz gorzej, w końcu zatrzymały się na środku szyby. W panice włączyłam światła awaryjne i zjechałam na pobocze. Nie wiedziałam, co robić. Instynktownie zaczęłam włączać i wyłączać wycieraczki, które po dobrej chwili znów zaczęły pracować. Ruszyłam więc dalej. Sytuacja powtórzyła się kilkakrotnie. Byłam załamana. O tej porze nie był już czynny żaden serwis samochodowy. Z jednej strony zastanawiałam się, czy nie zadzwonić do męża i nie wrócić do domu, a z drugiej wiedziałam, że jeżeli nie dojadę, konferencja nie będzie miała jedynej prelegentki.

Kiedy potrzebny jest cud

Zaczęłam wołać desperacko do Pana Boga, wiedziałam, że potrzebuję cudu. Uświadomiłam sobie, że przede mną zwężony odcinek drogi bez pobocza, stanowiący wjazd na autostradę. Deszcz zintensyfikował swą siłę, za mną jechał TIR, obok nie było żadnej drogi ucieczki, a w samochodzie rozlegało się moje głośne wołanie o Bożą interwencję. Przejechałam ten wąski odcinek i bez problemów wjechałam na autostradę. Moje wycieraczki nie tylko się nie zatrzymywały, ale też nabrały przyspieszenia i mocy, zupełnie jakby wcześniej wszystko było z nimi w porządku. W lewo i w prawo, w lewo i w prawo, bez zarzutu. Wtedy odczułam wyjątkową Bożą Obecność. Bóg przyszedł do mnie w tej szczególnej sytuacji. Zaczęłam głośno Go uwielbiać i Mu dziękować. Duchowa rzeczywistość, której doświadczamy, to szczególny rodzaj pewności. Miałam wówczas niezachwiane przekonanie, że oto na masce mojego samochodu siedzą dwaj aniołowie – jeden z prawej, drugi z lewej strony – i poruszają moimi wycieraczkami, a te są im posłuszne. Mój lęk ustąpił wobec radości, że oto mój Bóg jest ze mną, że jestem bezpieczna.

W doświadczeniu duchowej rzeczywistości

Jechałam w deszczu jeszcze dobrą godzinę, a wycieraczki działały nienagannie. Nawet kiedy wyszło słońce, co jakiś czas sprawdzałam, czy ta „niezwykła dwójka” jest wciąż na masce mojego samochodu, i… była. Dopiero drugiego dnia po moim powrocie do domu wycieraczki wysiadły całkowicie. W serwisie postawiono diagnozę – spalony mechanizm uruchamiający. Ta historia miała dla mnie wyjątkowe znaczenie. Doświadczyłam niezwykłego cudu, ale też dane mi było poznać bliżej charakter Boga Ojca.

Sądzę, że niewielu kierowców uznałoby wycieraczki za najistotniejszą część samochodu. Zwykle za najważniejsze uważa się silnik, sprawne hamulce. Jednak w pewnych sytuacjach, np. kiedy pada intensywny deszcz, okazuje się, że sprawny silnik i hamulce nie wystarczą, aby dalej jechać – potrzebujemy jeszcze tej z pozoru mało ważnej części – wycieraczek.

Dokładnie w naszej potrzebie

W naszym życiu jest podobnie. Uważamy, że pewne jego aspekty są ważniejsze niż inne. Często mówi się, że najistotniejsze jest zdrowie, dach nad głową, służba Bogu itd. Ma to pewne uzasadnienie, bo np. kiedy chorujemy, wszystkie inne potrzeby przestają mieć znaczenie, a nasze pragnienia koncentrują się wokół tego jednego – zdrowia. Jednak nasze marzenia sięgają często dalej niż zdrowie. Bywają też tak silne, że choć z pozoru mniej istotne, odgrywają w naszym życiu wielką rolę. Marzymy o różnych rzeczach. Niektóre z nas marzą o lepszej pracy, inne o mężu, o własnym domu, o dziecku. To tylko przykłady marzeń, które, prawdę mówiąc, nie przesądzają o naszym życiu, ale w pewnych okolicznościach mogą nabierać ogromnego znaczenia. Szczególnie kiedy od dawna wyczekujemy zmiany, a ona nie nadchodzi. Kiedy staramy się o coś, a trudności zdają się nie mieć końca. Kiedy nabieramy nadziei na rozwiązanie, a potem w jednej chwili się ona unicestwia – jak bańka mydlana. Wtedy szczególnie zaczynamy rozumieć, iż te z pozoru nieistotne elementy naszego życia („wycieraczki”) mogą przesądzić o całym naszym funkcjonowaniu.

Moje doświadczenie na trasie Bydgoszcz-Łódź nauczyło mnie co najmniej trzech rzeczy.
Po pierwsze, Bóg jest zainteresowany naszymi „wycieraczkami”. Tego wieczoru, w samochodzie, kiedy w szczególny sposób przeżyłam Bożą Obecność i doświadczyłam Jego pomocy, czułam, że jestem dla Niego naprawdę ważna. Zrozumiałam, że bez względu na to, czy mój problem dotyczy kategorii „silnik” czy „wycieraczki”, On pragnie go rozwiązać. Z miłości do mnie interesuje się wszystkim, co mnie dotyczy, także tym, o czym marzę i czego potrzebuję.

Z miłości do nas Bóg interesuje się wszystkim, co nas dotyczy, także tym, o czym marzymy i czego potrzebujemy

Po drugie, musimy być zdeterminowani w wyczekiwaniu cudów w naszym życiu. Kiedy wycieraczki zatrzymały się po raz piąty, a przed sobą ujrzałam wąski odcinek drogi bez pobocza, wiedziałam, że jestem całkowicie bezradna. Wszystko, co mogłam wówczas zrobić, to wołać najgłośniej, jak potrafię, o Bożą interwencję. Przyznam, iż tak gorliwej modlitwy nie doświadczyłam od dawna. Wierzę, że Bóg z ochotą wkracza w te sytuacje, które po ludzku są nie do rozwiązania. Ta zasada wydaje się taka prosta: im mniej mogę, tym bardziej chwytam się Bożych obietnic. Im bardziej jestem zdeterminowana w wyczekiwaniu cudu, tym lepiej poznaję Boga Ojca w działaniu.

Po trzecie, warto być uważnym wobec drugiego człowieka, ucząc się od Mistrza empatii i zrozumienia. Pomyśl, ile razy słyszałaś: „Nie przejmuj się, najważniejsze, że…” lub: „To nie jest tak istotne, najważniejsze jest…”. A może sama również w ten sposób próbowałaś wesprzeć bliską ci osobę? Gdyby tamtego wieczoru ktoś powiedział mi: „Daj spokój, to tylko wycieraczki; najważniejsze, że silnik jest sprawny” – oj, doprawdy nie ręczyłabym za siebie. Poprzez tę sytuację nauczyłam się, że w relacji z drugim człowiekiem nie powinnam poddawać ocenie jego uczuć. Czasami okoliczności pewnych zdarzeń nie są ujawnione, a my niepotrzebnie interpretujemy czyjeś zachowanie. W takich sytuacjach wystarczy okazać drugiej osobie zrozumienie i dać jej prawo do nadawania znaczenia temu, co w danej chwili jest dla niej ważne.

Przyszłość w Bożych rękach

W sobotę rano, tuż przed konferencją otrzymałam za pośrednictwem nieświadomej niczego cudownej osóbki pewnego SMS-a. Jego treść była fragmentem słowa Bożego, które domknęło jakby klamrą moje wcześniejsze doświadczenie: Czy nie tak jest z domem moim u Boga? Wszak przymierze wieczne zawarł ze mną, pod każdym względem ułożone i zabezpieczone. Czyżby nie miał rozwinąć wszystkiego, co dotyczy zbawienia mojego i co jest życzeniem moim? (2 Sam. 23:5). Cokolwiek dzieje się w twoim życiu, Bóg jest zainteresowany każdym jego aspektem. Dla Niego nie ma zbyt trudnych spraw ani zbyt błahych. Jako królewska córka możesz korzystać z niezwykłego dziedzictwa – twoja przyszłość jest ułożona i zabezpieczona. Na Bogu można polegać. Jemu warto zaufać!