Strona główna Artykuły Autorzy Bożena Ciechanowska Ze względu na Ojca – Historia pewnego egzaminu
Ze względu na Ojca

Ze względu na Ojca – Historia pewnego egzaminu

Kiedy chodziłam do liceum, mój tata dał mi pieniądze, abym mogła zrobić prawo jazdy. To była zaiste droga przez mękę. Nigdy wcześniej nie siedziałam za kierownicą, więc wszystko wydawało mi się tak trudne, tak skomplikowane, że uwierzyłam, iż nie jestem w stanie opanować tej sztuki wystarczająco dobrze. Wokół egzaminu krążyły legendy. Nasłuchałam się tego, jak specjalnie „wkręca się” kursantów, dając im podchwytliwe zadania, byleby przyłapać ich na jakimś błędzie. To mi wystarczyło, aby się mocno tego egzaminu wystraszyć.

Wiedziałam też, że problematyczne byłyby kolejne koszty związane z koniecznością ponownego przystępowania do zaliczenia. W domu się nie przelewało, a tatę sporo kosztowało uzbieranie pieniędzy na mój kurs. Wreszcie nadszedł ten dzień. W cudowny wręcz sposób udało mi się zaliczyć plac manewrowy, po czym ruszyliśmy do miasta, tzn. ja, starszy pan – mój egzaminator i z tyłu samochodu również instruktor. Z uwagą i drżeniem wsłuchiwałam się we wszystkie polecenia, wypatrując w nich zapowiedzianych „haków”.

Kiedy egzaminator powiedział: „Proszę przy najbliższej okazji skręcić w lewo”, zrozumiałam, że właśnie próbuje pozbawić mnie szansy na prawo jazdy. Z emocji wyłączył się cały mój rozsądek. Zobaczyłam znak drogowy z przekreśloną strzałką w lewo i pomyślałam, że to znak informujący „Koniec zakazu skrętu w lewo”. Wjechałam w ulicę jednokierunkową, wprost pod zakaz wjazdu. Dalej historia potoczyła się bardzo przewidywalnie. Egzaminator kazał mi zjechać na chodnik i zatrzymać samochód. Mój instruktor trzymał się za głowę, ja chciałam zapaść się pod ziemię. Starszy pan sięgnął po dokumenty, powiedział, że to, co zrobiłam, to już dno. Nie mogłam opanować łez. „Czemu Pani tak płacze?” – zapytał. Wtedy popłynęło: że mój tata jest na rencie, że w domu nie jest łatwo finansowo, że nie mam odwagi wrócić i spojrzeć mu w oczy, że go zawiodłam itd. Egzaminator zerknął spod okularów na mojego instruktora, na mnie, westchnął głęboko i zapisał na karcie: ZDANE. Nie zapomnę tego, co usłyszałam od niego chwilę później: „Zdała pani tylko ze względu na ojca”. Potem dodał: „I lepiej niech się pani nauczy jeździć”.

Bóg jest naszym Ojcem

Po latach, kiedy to już nauczyłam się jeździć i podobno nawet całkiem dobrze, uświadomiłam sobie pewną duchową prawdę: jak wiele w moim życiu dzieje się ze względu na Ojca, na mojego Ojca w Niebie. Na kartach Biblii Bóg wielokrotnie nazywa się Ojcem: Lecz teraz, Panie, Ty jesteś naszym Ojcem, my jesteśmy gliną, a Ty naszym Stwórcą i wszyscyśmy dziełem twoich rąk! (Ks. Izaj. 64:8). To szczególne ojcostwo opiera się na fundamencie potężnej miłości, poprzez którą Bóg nieustannie okazuje człowiekowi łaskę. Jego zamiarem jako Ojca względem dzieci jest zawsze dobro i zawsze życie. Bóg mówi do nas: Ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też zachowałem dla ciebie łaskawość (Ks. Jer. 31:3, BT).

Jedną z obietnic Boga jest to, że bez względu na okoliczności On zawsze będzie z nami i nigdy nas nie opuści

Bóg jako nasz Ojciec daje nam szczególne dziedzictwo, oparte na wspaniałych obietnicach. Dzięki tym obietnicom możemy mieć pewność, że nasz Tata ma wobec nas dobre plany, chce przygotować nam przyszłość, zabezpieczyć nas, natchnąć nadzieją. Jedną z Jego obietnic jest to, że bez względu na okoliczności On zawsze będzie z nami i nigdy nas nie opuści: Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu […]? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Ks. Izaj. 49:15, BT). Kiedy czytamy Boże Słowo, być może nie mamy problemu z przyjęciem prawdy, że Bóg jest naszym Ojcem. Jednak z uwagi na okoliczności naszego życia to, z czym często się zmagamy, to wątpliwość co do tego, jakim ojcem On jest.

Tak, On naprawdę jest dobry

Kiedy przechodzimy w życiu przez trudne sytuacje, których nie rozumiemy – a mogą to być choroby, strata kogoś bliskiego, zerwane więzi, niespełnione marzenia – w naszych sercach pojawia się kierowane do Boga pytanie: „Jak mogłeś na to pozwolić?”. Okoliczności naszego życia często doprowadzają nas do miejsca, w którym podsuwane nam są wątpliwości: „Czy twój Bóg naprawdę jest dobry?”.

Pół roku temu moje życie rozsypało się na kawałki. Stanęłam w miejscu, w którym nigdy nie chciałam być. Przyszło mi przejść przez coś, przez co nigdy nie chciałam przechodzić. Miejsce bólu, beznadziei i wątpliwości: „Jaki jest ten mój Bóg, mój Ojciec, skoro temu nie zapobiegł?”. Wszystkie okoliczności zdawały się krzyczeć: „Zostawił cię, zapomniał o tobie”. To, co wydarzyło się w moim życiu, bezsprzecznie było faktem, moje uczucia były faktem. Jednak to nie okoliczności uczyniły mnie więźniem tej sytuacji, a moje rozumienie tego, co się wydarzyło.

Potrzebowałam zatem nowego zrozumienia, potrzebowałam Bożej prawdy o mnie i o sytuacji, w jakiej się znalazłam. Prawda, czyli Boże Słowo, uzmysłowiła mi, że największym i niepodważalnym dowodem miłości Boga do mnie jest skończone i doskonałe dzieło Golgoty. Prawda najwyższej wagi – świadomość tego, że Bóg kocha mnie tak bardzo, że nie zawahał się, aby Jego Syn oddał dla mnie swoje życie. Ta prawda pocieszyła mnie, uleczyła mnie, podniosła mnie i trzyma mnie – tak mocno, że tych milion kawałków, na jakie się rozpadłam, wciąż tworzy jedną całość.

Jako córka Boga

W naszym życiu wiele jest niezdanych egzaminów, wiele trudnych sytuacji, które wydają się być bez wyjścia. Spodziewam się, że i Ty znasz smak porażki, strachu, a może usłyszałaś od kogoś, podobnie jak ja od egzaminatora: „To już dno”. Jednak wiem, że możesz doświadczyć niebywałego, nieoczekiwanego zwrotu akcji, tylko ze względu na tę jedną, jedyną prawdę, że jesteś córką dobrego Boga.

Ze względu na Ojca możemy zatem w najbardziej beznadziejnych okolicznościach naszego życia doświadczyć, że On z nas nigdy nie zrezygnował. Kiedy wjechałam w ulicę z zakazem wjazdu, egzaminator kazał mi się zatrzymać. Widząc, że sięgnął po dokumenty, myślałam, że to już koniec. Kiedy odszedł mój mąż, stanęłam przy jego grobie, wróciłam do domu, w którym wszystko mi go przypominało, ale jego tam nie było – myślałam, że to już koniec. Jednak ze względu na Boga Ojca, ze względu na prawdę bycia Jego córką – ani w jednym, ani w drugim przypadku to nie był koniec. Bo końcem zamierzonym przez Tatę dla mnie i dla ciebie było, jest i zawsze będzie zwycięstwo!

To fakt, w życiu na tym świecie przechodzimy przez kłopoty, ale ze względu na Ojca nie pozostajemy w miejscu śmierci. Na przekór okolicznościom, wbrew faktom, wciąż możemy doświadczać Boga przełomów, Boga, który przynosi życie. Nasz Ojciec zamienia beznadzieję w nadzieję, smutek w radość, zniechęcenie w nowe pragnienia i plany. Ze względu na Ojca zdajemy nawet ten egzamin, który po ludzku oblałyśmy. Ze względu na Ojca w naszej słabości objawia się Jego siła. On jest naszą Ucieczką. On jest naszą Kryjówką. On jest naszą Skałą, naszą Warownią. Jeśli to wiem, jeśli to zrozumiem i przyjmę – wyjdę zwycięsko z każdej sytuacji. Ze względu na Ojca.

Drogi Boże, tak Ci dziękuję, że w każdej okoliczności mojego życia mogę zawsze do Ciebie przyjść jak do kochającego mnie Taty. Dziękuję, że w Tobie nigdy nie ma dla mnie potępienia. Dziękuję, że jesteś ze mną w każdej sytuacji. Wiem, że mnie leczysz. Wiem, że mnie pocieszasz. Wiem, że Ci na mnie zależy. Wierzę, że masz o mnie dobre myśli. Ufam Twoim planom, które są doskonałe dla mnie. Tak, to fakt, niekiedy nie mam już siły. Na tak wiele pytań nie znam odpowiedzi. Jednak głęboko w sercu wiem, jaka jest prawda – Ty jesteś dobrym Ojcem. Naprawdę Nim jesteś.