Strona główna Artykuły Autorzy Bożena Burzyńska Życie rodzinne w cieniu pandemii

Życie rodzinne w cieniu pandemii

Jak nauczanie zdalne nauczyło nas troski o innych

Dzieci rozłożyły namiot w salonie. Nie wiem, czy to jest piękny obraz ich kreatywności czy raczej naszej desperacji? Tak wyglądał kolejny dzień nauki zdalnej, spędzony „w domu” z powodu pandemii koronawirusa.

Od początku pandemii zabawę dzieci słychać w każdym zakątku domu. Jeśli ktoś pomylił namiot z jaskinią lwa, to wszędzie musi być słychać tego efekty. Żaden bohater nie chce umierać bez walki, a tym bardziej po cichu.

Jest jeden skuteczny sposób na ciszę potrzebną nam do pracy. Dać dzieciom dostęp do Internetu. Wbrew poradnikom umieszczonym na różnych witrynach, moje dzieci nie mają ochoty układać puzzli albo malować cichutko farbami. Interesuje ich głównie granie w gry komputerowe, bo skoro do nauki używają telefonu i komputera, to dlaczego nie do grania?

Drastycznie zmieniły się wszystkie nasze filozofie, a zasady dotyczące elektroniki uległy obaleniu. Pocieszam się, że to tylko przejściowe i nie da się nad wszystkim panować non stop. Z początku wszyscy dawaliśmy sobie czas, by jakoś odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Z resztą jak wytłumaczyć dzieciom (9 i 11 lat), że nie mogą ciągle patrzeć się w telefon, skoro my bez przerwy zerkamy na własny?

Wątpliwa produktywność

Zauważyłam, że moja cierpliwość szybko się kończy przy okazji ciągłych wyzwań związanych z nauką, wspólnym „spędzaniem czasu” i próbie opanowania chaosu. Bo fatalnie jest „być ze sobą nawzajem”, kiedy tak naprawdę nadal brakuje nam czasu. To, że szkoły są zamknięte, wcale nie oznacza, że rodzice mają wolne od pracy. Taki urok pandemii – dopiero się tego uczymy.

Nie da się jakościowo spędzać razem czasu, równocześnie pracując

Po raz kolejny sprawdza się zasada, że nie da się robić dwóch ważnych rzeczy na raz. Nie da się jakościowo spędzać razem czasu, równocześnie pracując. Czy potrafimy pomagać dzieciom w nauce, a samemu zajmować się czymś innym, chociażby prowadzeniem rodzinnego budżetu? Nie przybyło nam czasu, ale przybyło nam obowiązków.

Złudnie próbujemy podwoić swoją wydajność. W efekcie, w marcu zawiesiłam swoje działania zawodowe, aby zająć się dziećmi. A także żeby dzięki temu mój mąż był w stanie pracować zdalnie. To wcale nie było łatwe, ale z doświadczenia wiem, że inaczej nie dalibyśmy rady. Dzisiaj stopniowo próbujemy na nowo przeorganizować nasze działania.

Zmiany i obawy w pandemii

Wiem, że nie każdy może sobie na takie przeorganizowanie pozwolić. Znam osoby, które przez ostatnie miesiące chodziły do pracy, a ich dzieci zostawały pod opieką dziadków, albo wynajętych opiekunek. Inni cieszą się z dodatkowego czasu wolnego podczas pandemii. Tymczasem nadal otrzymują pensję pomimo minimalnego nakładu pracy.

Jednak znam też osoby, które ponoszą stałe koszty pomimo braku klientów. Płacą wynagrodzenie pracownikom, mimo że sami nie zarabiają. Inni już dawno musieli sięgnąć po oszczędności.

Jedni z przerażeniem myślą o swojej przyszłości finansowej albo zdrowotnej, a inni znudzeni czekają na powrót do normalności

Nie chodzi o to, żeby się licytować, kto ma trudniej a kto gorzej. To normalne, że jedni czują się bardziej zagrożeni, a drudzy mniej. Jedni z przerażeniem myślą o swojej przyszłości finansowej albo zdrowotnej, a inni znudzeni czekają na powrót do normalności. Cała trudność polega na tym, że każdy swoją sytuację odbiera w sposób bardzo osobisty. A im bardziej coś odbieramy osobiście, tym trudniej nam zrozumieć i zauważyć innych.

Każdy pragnie zrozumienia. Poczucie, że jest się zrozumianym może dodać sił, by działać właściwie. To, co robimy, zawsze ma znaczenie, zawsze nas kształtuje, często wpływa na innych, nawet jeśli nie zawsze to widzimy.

Szkoła w domu

Początkiem wiosny w szkołach ogłoszono nauczanie zdalne. Nikt nie był na to przygotowany – ani nauczyciele, ani uczniowie, ani rodzice. Musieliśmy stworzyć zespół, który działałby na tyle dobrze, żeby dzieci rzeczywiście były wstanie przyswoić nowe umiejętności. Po pierwszym tygodniu u dzieci widać było czas ekscytacji: koniec z wczesnym wstawaniem, można w piżamie odrabiać lekcje.

Aż nagle, dość szybko, nastał czas burzy. Okazało się, że mamy za mało komputerów w domu, trzeba dobrze zorganizować czas i się dzielić. Jedno dziecko płacze, bo nie rozumie zadania, a drugie się denerwuje, bo nie zdąży oddać zadania na czas, a „pani kazała”. Nowa szkoła okazała się pełna nowych nerwów, rozczarowań i lęków. Nie takiej pandemii się spodziewaliśmy.

Drukujemy, edytujemy, przesyłamy. Piszę do nauczycieli, że coś nie działa, że za dużo, a z tyłu głowy i tak mam myśl, że jakoś nasze dzieci będą musiały sobie z tym poradzić. Przez pierwszych parę nocy śniła mi się szkoła. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak to wszystko przeżywam. Wspomniałam o tym koleżance, a ona odparła, że miała podobnie.

Opanować rytm pandemii

Na szczęście przyszedł przełom. Lekcje online zaczęły się sprawdzać, a moi synowie wychodzili z pokoju uśmiechnięci i zadowoleni. Udało się uformować styl współpracy. Dzieci nauczyły się obsługi platformy, przesyłania plików i zadawania pytań. Większość nauczycieli moich dzieci skupiła się na tym, żeby najpierw zrozumieć potrzeby ucznia i nauka zaczęła płynąć.

Popołudniami staramy się nie korzystać z elektroniki. To dotyczy wszystkich członków rodziny

To niesamowite, w jakim tempie chłopcy opanowali nowy system i nowe umiejętności. Dodatkowo ustaliliśmy, że uczymy się w godzinach porannych, a po 13:00 wyłączamy komputer. Popołudniami staramy się nie korzystać z elektroniki. To dotyczy wszystkich członków rodziny. Każdego dnia jest trochę inaczej, ale dzięki temu dzieciom łatwiej jest wtedy nie myśleć o telefonach i graniu.

Nie zmuszam ich w tym czasie do grania w planszówki, nie organizujemy nic na siłę, ale staramy się być z nimi i słuchać. Czasami wynikają z tego wielkie kłótnie, a czasami świetna zabawa lub ważne rozmowy. Bywa też, że wszystkiego po trochę.

Nie chodzi o mnie

Podziwiam wychowawców i nauczycieli, którzy zdecydowali się nagrywać lekcje dla uczniów na video. Pamiętam, kiedy sama po raz pierwszy miałam nagrać filmik na YouTube i bardzo to przeżywałam. Była to moja własna decyzja i mogłam się do tego przygotować, a mimo to nie było łatwo. Nauczyciele nie dostali ani wyboru, ani nadmiaru czasu.

Wysłałam podziękowanie do jednej z nauczycielek za pomysł z nagraniem lekcji. Filmik był bardzo naturalny. Nasz syn uśmiechał się do ekranu i czuł się zachęcony do pracy. Nauczycielka odpisała, że nagrywanie to dla niej ogromny stres i wielkie wyzwanie. Ale dodała: „to dzieciom ma być łatwiej”. Udało jej się zmniejszyć poczucie osamotnienia u dzieci z powodu nowej sytuacji.

Bez porównywania

Zdaję sobie sprawę, że nie każdy będzie miał takie możliwości. W dzisiejszym świecie najtrudniej uchronić się przed rozgoryczeniem i nadal robić tyle, ile się uważa za właściwe. Jak mówi Biblia, strzeżmy swoich serc, „bo z niego tryska źródło życia” (Przyp. Sal. 4:23). W obecnym czasie ta wewnętrzna siła jest nam wszystkim bardzo potrzebna.

Trudne sytuacje wyolbrzymiają różnice i zwiększają skupianie się na sobie. Dopóki szukamy swojej racji, tracimy szansę na budowanie czegoś większego. Każdy będzie musiał poradzić sobie z własnym lękiem i problemami, ale bez względu na poziom trudności będziemy potrzebowali wsparcia innych. Chroniąc się przed rozgoryczeniem, sami stajemy się silniejsi i możemy być wsparciem dla ludzi wokół.