Chorzy z nadmiaru jedzenia

Chorzy z nadmiaru jedzenia

Dziesięć lat temu spędziłam niezapomniane wakacje w Stanach Zjednoczonych. Przemieszczając się wynajętym kamperem, zwiedzaliśmy parki narodowe na Zachodnim Wybrzeżu. Myślę, że były to jedne z bardziej udanych wakacji, jakie dane mi było przeżyć. Poczyniłam wtedy pewną obserwację: wiele z tego, co widziałam, było w rozmiarze XXL. Najpierw skupiałam się na przyrodzie – ogromne drzewa, szyszki, ptaki, góry, wąwozy. Kiedy już oswoiłam się z widokiem przyrody nieożywionej i zwierząt, zaczęłam się przyglądać ludziom.

Szczególnym polem obserwacji mogły być parki rozrywki; do jednego z nich też się wybraliśmy. Był to park SeaWorld, czyli Wodny Świat, w San Diego. Najpierw z ukrywanym zainteresowaniem oglądałam ludzi, potem wpadałam w coraz większe zdumienie. To było niewiarygodne – młodzi ludzie monstrualnie grubi opychali się hamburgerami czy lodami. Jeszcze gorszy widok stanowili młodzi na wózkach inwalidzkich, niemogący się poruszać z powodu nadmiernej otyłości i powikłań z nią związanych. Byłam naprawdę przerażona.

Życie w rozmiarze XXL

Poruszając się dużym turystycznym samochodem, zmuszeni byliśmy robić zakupy w sklepach mieszczących się w pobliżu dróg. Najczęściej były to duże supermarkety. Nie dowierzałam własnym oczom, patrząc na 5- czy 10-kilogramowe plastikowe wiaderka z mlekiem czy lodami. Napoje i soki (raczej sztuczne) sprzedawano w wielkich kontenerach. Inne zagadnienie to przydatność oglądanych produktów spożywczych do jedzenia: ser o smaku mydła, chleb ciągnący się jak guma, owoce i warzywa o smaku mało przypominającym ten prawdziwy. Zwróciłam uwagę, że na prawie wszystkich produktach zapakowanych w torby, pudełka czy butelki bardzo precyzyjnie wypisano skład surowców. Potencjalny kupujący mógł mieć zatem wrażenie, że wszystko jest pod kontrolą, ktoś czuwa nad tym, co kupujemy i co trafi do naszych żołądków. Do tego w amerykańskich restauracjach, otrzymując zamawiane danie, można się zastanawiać, czy to aby na pewno jedna porcja.

Nawyk oszczędzania czy może raczej postawy polegającej na tym, aby niczego nie marnować, nie zawsze popłaca. Z drugiej strony, czy zjadanie do końca, nawet gdy nie jesteśmy już głodni, to rzeczywiście oszczędność? Powiększanie porcji w restauracjach, a także w sklepach jest przecież chwytem reklamowym marketingowców.

Złudna oszczędność

Klienci, w trosce o swoje portfele, zwracają coraz większą uwagę na to, ile jedzenia mogą dostać za swoje pieniądze; interesuje ich także, gdzie uzyskają go jeszcze więcej. Wychodząc naprzeciw tym oczekiwaniom, oferuje się porcje coraz większe. W amerykańskich restauracjach zwiększyły się one w ciągu ostatnich 20 lat nawet trzykrotnie. Tamtejszy Departament Zdrowia alarmuje o znacznym przekraczaniu norm kalorycznych. Okazuje się, że kaloryczność dziennych racji pokarmowych jest wyższa o 1500 kcal niż w latach 90. Oczywiście z niezdrowym jedzeniem kojarzą się nam sieciowe restauracje typu fast food. Choć świadomość ludzi wydaje się coraz większa, chętnych na szybkie jedzenie nie ubywa. Nie sposób nie zauważyć, że porcje są coraz większe, ale wydaje się, że nikomu to nie przeszkadza. Przeciętny cheeseburger jakieś 20 lat temu dostarczał ok. 330 kcal, dzisiaj zaś ma 590 kcal. Podwójna kanapka to aż 934 kcal!

Okazuje się, że kaloryczność dziennych racji pokarmowych jest wyższa o 1500 kcal niż w latach 90

Społeczeństwo rozrastające się wszerz w niesamowicie szybkim tempie to problem nie tylko amerykański. Tyje Europa, tyje Azja i Afryka. Najbardziej miarodajne dane dotyczące występowania otyłości na świecie pochodzą z wyników badania MONICA (MONItoring of trends and determinants in CArdiovascular disease), przeprowadzonego przez Światową Organizację Zdrowia. Wskazują one na wzrost występowania otyłości u mieszkańców większości państw Europy o ok. 10–40% w ciągu ostatnich 10 lat, w tym o 10–20% u mężczyzn i o 10–25% u kobiet. Najbardziej alarmujący wzrost stwierdzono w Wielkiej Brytanii, gdzie otyłość lub nadwagę stwierdza się u niemal 2/3 dorosłych mężczyzn i ponad połowy kobiet.

Nie tylko wygląd

U nas jest niewiele lepiej – na nadwagę cierpi już co drugi dorosły Polak. Z kolei u co piątego stwierdza się otyłość. Wygląda na to, że oswajamy się z widokiem nas samych w dużo większym wydaniu. I może nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie fakt, że nie chodzi tu tylko o to, jak wyglądamy, ale przede wszystkim o to, jak bardzo cierpi na tym nasze zdrowie.

Tkanka tłuszczowa zgromadzona na brzuchu to nie tylko charakterystyczny dla danej osoby rodzaj otyłości, ale przede wszystkim jeden z objawów tzw. zespołu metabolicznego, czyli zespołu X; problem ten dotyczy prawie 30% Polaków. Zespół metaboliczny określa się jako zbiór wzajemnie powiązanych czynników zwiększających istotnie ryzyko rozwoju miażdżycy i cukrzycy typu 2 oraz ich powikłań naczyniowych, które w konsekwencji podwyższają ryzyko przedwczesnego zgonu. Przyczyny występowania zespołu metabolicznego to przede wszystkim nadwaga i otyłość. Do grupy podwyższonego ryzyka należą osoby z tzw. otyłością brzuszną. Rozpoznajemy ją wówczas, gdy obwód w talii przekracza 88 cm u kobiet i 102 cm u mężczyzn. Większość tkanki tłuszczowej gromadzi się zazwyczaj w okolicy trzewnej. Tkanka tłuszczowa otacza narządy wewnętrzne, powodując ich otłuszczenie; przyczynia się też do zmniejszenia wrażliwości na insulinę. Niejednokrotnie wystarczającym zabiegiem jest zmiana diety oraz zrzucenie kilku niepotrzebnych kilogramów, ale niektórzy nie dają wiary, że może to być takie proste.

Nadmiar kalorii i brak ruchu

Nadwaga i otyłość w znacznym stopniu zwiększają ryzyko wystąpienia nowotworów hormonozależnych. W przypadku raka piersi i raka endometrium (macicy) nie bez znaczenia jest również fakt, że w obrębie tkanki tłuszczowej wytwarzane są kobiece hormony płciowe – estrogeny. Zwiększony poziom estrogenów ma z kolei działanie kancerogenne. Otyłość i brak aktywności fizycznej wiążą się też ze wzrostem ryzyka raka przełyku, trzustki, jelita grubego, płuc i nerki. Szacuje się, że nawet 25–50% przypadków tych nowotworów ma wśród swoich przyczyn właśnie nadmiar kalorii i brak ruchu.

Nadwaga i otyłość w znacznym stopniu zwiększają ryzyko wystąpienia nowotworów hormonozależnych

Wygląda na to, że nie ma czasu, aby czekać i leczyć jedynie objawy, skoro przyczyną większości chorób, które nas nękają i będą nam dokuczać jeszcze bardziej, jest zły sposób odżywiania. Prawda jest taka, że nie pomogą żadne cudowne diety, ponieważ konieczna jest systematyczna zmiana nawyków, zarówno żywieniowych, jak i dotyczących aktywności fizycznej. W kwestii żywienia konieczne będą zmiany ilościowe oraz jakościowe.

Produkt szczególnie przeciwwskazany stanowi cukier. Nawet ilości wypijanych soków i zjadanych owoców powinny znaleźć się pod kontrolą. Metodą małych kroczków warto też wycofywać z naszego menu białe bułeczki, potem pszenny chleb i produkty mocno przetworzone. Na efekty może trzeba trochę poczekać, ale to najlepszy sposób.

Jak wprowadzić zdrowe nawyki:

  • Zrezygnuj ze słodyczy, pieczywa cukierniczego, zwykłego pieczywa.
  • Podstawa zdrowej diety to warzywa: jedz dużo warzyw oraz surowe owoce (w przypadku problemów z nadwagą do godziny 14.00 i nie więcej niż 200 g).
  • Nie opuszczaj żadnego posiłku, jedz obfite śniadanie (np. kasza jaglana z dodatkiem owoców, warzyw, oleju lnianego na zimno), drugie śniadanie, obiad i delikatną kolację (również może być kasza jaglana), od czasu do czasu podwieczorek. Nie podjadaj.
  • Pamiętaj o stałych porach posiłków – to bardzo ważne!
  • Staraj się jeść trzy ciepłe posiłki, na śniadanie najlepiej kasze.
  • Po surowe owoce sięgaj tylko pół godziny przed posiłkiem albo półtorej godziny po nim.
  • Nie łącz w jednym posiłku węglowodanów i tłuszczów (np. chleb z masłem i żółtym serem), mięso lepiej jadać z warzywami, a nie z ziemniakami czy ryżem.
  • Używaj zdrowych tłuszczów, takich jak tłoczony na zimno olej lniany, olej kokosowy, oliwa z oliwek – ok. 1 łyżka dziennie.
  • Zmniejsz ilość spożywanego tłuszczu zwierzęcego (wyeliminuj żółte sery, śmietanę, sosy, tłuste mleko, majonez, tłuste mięsa).
  • Ogranicz spożycie mięsa na korzyść ryb (ewentualnie ekologicznego drobiu).
  • Ryby, drób, mięso spożywaj gotowane, pieczone w folii – zrezygnuj ze smażenia na tłuszczu.
  • Pieczywo pszenne zastąp żytnim (i to też w niewielkich ilościach), kasze rafinowane oraz biały ryż zastąp ryżem brązowym, makaron – żytnim, ryżowym, gryczanym; jadaj je w postaci al dente.
  • Smaż na patelni beztłuszczowej, używając do smażenia oleju kokosowego. Ewentualnie niewielką ilość oliwy czy oleju rzepakowego możesz dodać pod koniec smażenia czy duszenia.
  • Zrezygnuj z alkoholu (z wyjątkiem czerwonego wytrawnego wina), słodzonych soków. Pij wodę (1,5–2 l dziennie) oraz herbatę zieloną, imbirową.
  • Pamiętaj o codziennej aktywności fizycznej.