Zaufanie Bogu
Zaraz po badaniach pojechaliśmy prowadzić razem z zaprzyjaźnionym pastorem weekendowe seminarium na temat darów Ducha Świętego. Podzieliliśmy się z nim naszymi „hiobowymi” wieściami. Zapytał, czy chcemy prosić kościół o modlitewne wsparcie. Odpowiedzieliśmy, że nie, ponieważ byliśmy przekonani, że to sprawa naszego zaufania Bogu. Po skończonym seminarium podszedł do nas i powiedział, że jest przekonany, iż Duch Święty natchnął go, aby za nas się pomodlił. Do dziś pamiętam słowa tej modlitwy: „Ojcze, w Imieniu Jezusa stwórz to, co nie jest stworzone”. W czasie tej prostej, krótkiej, inspirowanej przez Boga modlitwy odczuliśmy potężną, stwórczą moc Boga. Kilka dni później w czasie badania zdziwiony lekarz potwierdził, że dziecko jest w 100% zdrowe. Jednak… Dzień przed tą wizytą wiedzieliśmy z moją żoną, Bożeną, że potrzebujemy złożyć Bogu naszą deklarację zaufania, która brzmiała tak: „Boże, wierzymy Ci, że nasze dziecko jest zdrowe. Jeżeli nawet powtórne badania wyjdą negatywnie, będziemy się modlić i walczyć o jego uzdrowienie. Natomiast niezależnie od tego, czy dziecko urodzi się zdrowe czy chore, chcemy powiedzieć, że dalej będziemy Ci ufać i służyć”. To była jedna z najtrudniejszych modlitw mojego życia.
Nie lubię takich sytuacji, co więcej, unikam ich, jak mogę, ale wiem, że co jakiś czas życie stawia nas przed podobnymi wyborami. Dla mnie jednymi z większych bohaterów wiary są Szadrach, Meszach i Abed-Nego, którzy stojąc u progu wrzucenia do pieca ognistego zadeklarowali swoje zaufanie Bogu, mówiąc do króla Nebukadnesara: Jeżeli nasz Bóg, któremu służymy, zechce nas wybawić z rozpalonego pieca, może nas wyratować z twej ręki, królu! Jeśli zaś nie, wiedz, królu, że nie będziemy czcić twego boga, ani oddawać pokłonu złotemu posągowi, który wzniosłeś (Ks. Dan. 3:17–18, BT).
Zaufanie ludziom
Jest taka scena w filmie „Braveheart – Waleczne Serce”, w której główny bohater, William Wallace, rusza do walki z przeważającymi siłami Anglików. Czekał na pomoc szlachty, ale nie nadeszła. W czasie walki okazuje się, że szlachta jednak przybyła, ale… stanęła po stronie wroga. Znamienna jest tu reakcja Wallace’a – odchodzi załamany na duchu. Nie były go w stanie pokonać zewnętrzne problemy, a pokonała go (przynajmniej chwilowo) zdrada tych, którym zaufał. Zapewne wiesz, o czym piszę. Prawie każdy doświadczył w życiu czegoś podobnego. Kiedy pracowałem z ludźmi uzależnionymi, widziałem wiele podobnych dramatów. Czy żona alkoholika powinna przyjąć go do domu, gdy wraca i prosi o przebaczenie? To zależy od tego, czy rzeczywiście zmienił swoje nastawienie. Dowodem zmiany będzie chęć udania się do ośrodka odwykowego lub poddanie się terapii. Czy jeśli mu wybaczyła, nie powinna go przygarnąć? Jeżeli nie zmienił swojej postawy, nie powinna. Jeśli zgodzi się na jego powrót, zaszkodzi w ten sposób mężowi. Utwierdzi go w przekonaniu, że jego zachowanie jest do przyjęcia. Zaszkodzi też samej sobie i dzieciom, skazując je i siebie na nieludzkie życie i dając dzieciom do zrozumienia, że to, co nienormalne i niszczące, można zaakceptować.
Nie zawsze trudne wydarzenia w naszym życiu są aż tak dramatyczne. Zawsze jednak są bolesne dla osoby, która je przeżywa. Bardzo często doświadczenia te dotyczą zdrady ze strony kogoś, kogo uważaliśmy za przyjaciela. Załóżmy, że dwie najlepsze przyjaciółki zwierzają się sobie ze wszystkich swoich sekretów. Któregoś dnia jedna z nich odkrywa, że inna osoba wie wszystko to, z czego w tajemnicy zwierzyła się przyjaciółce. To bolesny cios. Co wtedy? Najlepiej sprawdzić u źródła, jak doszło do tego, że osoba trzecia zna fakty, których znać nie powinna. Jeżeli doszło do zdrady zaufania, najlepiej przebaczyć, nade wszystko dla własnego dobra. Jak zachowywać się wobec dawnej przyjaciółki? Dobrze jest z nią porozmawiać i określić się w relacji. Stanąć przed nią w prawdzie i np. powiedzieć: „Nie jestem w stanie dalej traktować cię jak przyjaciółkę, ale możemy być koleżankami” lub „Straciłam do ciebie zaufanie, ale nadal chciałabym się z tobą przyjaźnić, jednak nabranie na nowo zaufania zapewne potrwa pewien czas”. Krótko mówiąc, przebaczenie nie zobowiązuje cię do odbudowania relacji na tym samym poziomie, choć może w tym pomóc. Wybór należy do ciebie.
Zaufanie sobie
Kwestia zaufania sobie budzi zwykle wiele niezrozumienia w kręgach chrześcijańskich. Przecież powinniśmy ufać jedynie Bogu. Oczywiście, ale częścią zaufania do Niego jest nasze zaufanie do tego, jak nas stworzył i obdarował. Wydaje się, że w tej kwestii On bardziej ufa nam niż my samym sobie. Popatrzmy, jak Bóg ufał Mojżeszowi, kiedy objawił się mu w krzewie gorejącym. Bóg był całkowicie przekonany, że Mojżesz się nadaje. A Mojżesz uważał dokładnie odwrotnie. Czy dlatego, że nie ufał Bogu? Oczywiście, że nie. Dlatego, że nie ufał sobie jako temu, którego Bóg przygotował i którego posyła. Jeszcze wyraźniej widać to w scenie, w której Bóg powołał Gedeona (Ks. Sędz. 6:11–16, BT). Bóg postrzegał Gedeona jako „dzielnego wojownika”, Gedeon zaś odpowiedział: Ród mój jest najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca. Bóg jednak wzywał go do zaufania sobie samemu: Idź z tą siłą, jaką posiadasz, i wybaw Izraela z ręki Madianitów, a także do zaufania Bogu: Czyż nie Ja ciebie posyłam?. Zaufanie Bogu i idące za nim zaufanie sobie to dwie strony tej samej monety. Muszą iść w parze. Oczywiście łatwo jest wpaść w dwie niebezpieczne koleiny. Można „ufać” Bogu i nic nie robić, nie traktując siebie samych jako Bożych współpracowników. Można też uważać, że wszystko zawdzięczamy tylko sobie. Natomiast równowagę obrazuje następujący werset: Pamiętaj o Panu, Bogu twoim, bo On udziela ci siły do zdobycia bogactwa (Ks. Powt. Pr. 8:18, BT). Z jednej strony, nic nie robiąc, nie wejdziemy w zaplanowaną dla każdego z nas indywidualnie Bożą obfitość, z drugiej zaś możemy w pewnym momencie zapomnieć, od kogo ową siłę do zdobywania bogactwa otrzymaliśmy.
Mam jednak wrażenie, że wielu chrześcijan jest zbyt zapatrzonych w swoją małość i słabość, zapominając o obietnicy: On dodaje mocy zmęczonemu i pomnaża siły omdlałego. Chłopcy się męczą i nużą, chwieją się słabnąc młodzieńcy, lecz ci, co zaufali Panu, odzyskują siły, otrzymują skrzydła jak orły: biegną bez zmęczenia, bez znużenia idą (Ks. Izaj. 40:29–31, BT). Jeszcze wyraźniej Bóg mówi o tym we fragmencie z Księgi Joela: Kto słaby, niech powie: „Jestem bohaterem” (Ks. Joela 4:10c).
Ufność do Boga polega również na tym, aby traktować siebie we właściwy sposób. Kilka lat temu wypełniałem formularz zgłoszeniowy na pewną konferencję, której miałem być uczestnikiem. Gdy doszedłem do rubryki, w której miałem zaliczyć się do wybranej kategorii, wpisałem kategorię VIP. Kiedy wraz ze znajomymi dostaliśmy bilety na konferencję, okazało się, że jako jedyny z naszej ekipy mam miejsce w trzecim rzędzie – pozostali znaleźli się na samym końcu. Gdy im wyjaśniłem, jak to się stało, odpowiedzieli: „Ale przecież ty nie jesteś VIP-em”. Odparłem: „No cóż, panowie, fakty przeczą waszej opinii” 🙂 Jaki stąd wypływa morał? Traktuj siebie jak Bożego VIP-a, ponieważ rzeczywiście nim jesteś!