Strona główna Artykuły Autorzy Alina Wieja Powody do świętowania nawet w trudnościach
Powody do świętowania nawet w trudnościach - Alina Wieja

Powody do świętowania nawet w trudnościach

Moja przyjaciółka opowiedziała mi, w jaki sposób przygotowuje własne podsumowanie każdego mijającego roku. Rozpoczyna od spisania wszystkiego, za co jest wdzięczna i za co szczególnie pragnie podziękować Bogu. Nauczyła się nawet w bardzo trudnych momentach widzieć i doceniać Boże błogosławieństwa oraz ludzi, którzy są dla niej darem. Co roku tworzy listę cennych osób, przez które jej osobiste życie zostało wzbogacone. „Kiedy tworzę taką listę, Bóg zawsze przypomina mi też ludzi, którzy byli przeze mnie błogosławieni. To jest niezwykłe, ponieważ zobaczyłam, że to Bóg chciał tych ludzi pobłogosławić i postanowił zrobić to właśnie przeze mnie”.

Powody niezależne od okoliczności

Ta rozmowa bardzo mnie zainspirowała, aby w taki sposób świętować życie na co dzień i spisywać to, co cieszy Pana Boga i mnie. W momentach trudnych można wrócić do takiej „książki własnego życia”, by w nowy sposób zobaczyć, jak wiele dobrych rzeczy się w nim wydarzyło. Ale możemy dostrzec wtedy coś jeszcze. Zobaczymy, co jest niezmiennie obecne w naszym życiu i niezależne nawet od trudnych doświadczeń, przez które przechodzimy. W spisywaniu osobistych świadectw i powoływaniu się na nie ukryta jest także potężna siła do zwyciężania przeciwnika, który stara się za wszelka cenę pozbawiać nas wartości i siły do pokonywania trudności.

Wielu ludzi, spoglądając w przyszłość, widzi w niej same niewiadome: w kategoriach zaopatrzenia finansowego, posiadania pracy, zdrowia, zaufania, nawet do swoich bliskich. Patrząc na przyszłe dni z ludzkiej perspektywy, trudno się dziwić, że tak łatwo można ulec strachowi i lękom, których źródła są bliżej nieokreślone. Kiedy jednak zobaczymy, że w naszym życiu istnieją takie elementy, które absolutnie nie są poddane ani okolicznościom, całkowicie zmienia się pespektywa na własne życie i na to, co nas w nim spotyka. Przytoczę tylko niektóre z tych bezcennych skarbów, które mogą być powodem do świętowania dla każdego z nas, bez względu na to, co dany dzień przyniesie.

Bezpieczne schronienie

W jednym z artykułów na temat jesiennych wydarzeń w Izraelu poruszyły mnie słowa pewnej dziennikarki. Bardzo trafnie opisała to, co działo się w sercach mieszkańców Jerozolimy pod wpływem zabójstw dokonywanych znienacka przez terrorystów z nożem w ręku. Porównywała te ostatnie wydarzenia do sytuacji sprzed roku, kiedy pociski rakietowe były wystrzeliwane z konkretnych terenów. Głos syreny alarmował o wystrzelonym pocisku i ludzie wiedzieli, gdzie oraz w jakim czasie muszą dobiec do wyznaczonego schronu. Świadomość czasu, jak i istnienia miejsca schronienia dawała im mimo wszystko duże poczucie bezpieczeństwa. Wróg zjawiający się niespodziewanie, z zaskoczenia, wzbudza nieporównywalnie wyższy poziom strachu. To trochę ekstremalny przykład, który jednak pozwala nam doceniać bezpieczeństwo w naszym kraju, w Polsce. A jednak ten sam strach również i tutaj zbiera ogromne żniwo. Posługuje się tylko innymi sposobami, by okradać z komfortu bezpiecznego życia. Zawodzą „schronienia” w postaci konta bankowego, wyszukanej techniki i aparatury medycznej, zawodzą ludzie w relacjach. Ale jest niezawodne miejsce schronienia, do którego zaprasza nas sam Pan Bóg: Oto miejsce przy mnie. Stań na skale. […] Osłonię cię dłonią moją (Ks. Wyj. 33:21–23). Tylko Jego Obecność jest najbezpieczniejszym miejscem schronienia: Schronem pewnym jest Bóg wiekuisty, a tu na dole Jego ramiona wieczne. I przepędził przed tobą wroga (Ks. Powt. Pr. 33:27). Nawet kiedy wszystko zawodzi, Boża Obecność rozciąga nad nami niewidzialny namiot, pod którym możemy nadal świętować i cieszyć się życiem.

Siła Bożego pokoju

Apostoł Paweł opisuje takie miejsce jako tajemnicę, którą jest Chrystus w nas, nadzieja chwały (List do Kol. 1:27). Jest to miejsce Bożej Obecności w nas samych. Bliżej się nie da – Bóg oferuje nam najpewniejsze miejsce bezpieczeństwa i schronienia, które oznacza przebywanie Jezusa w nas, i nas w Jezusie. To Boża Obecność wnosi niezwykły pokój szalom, który oznacza wewnętrzną pełnię, dobrostan, zupełnie niezależny od zewnętrznych okoliczności. Kiedy swój umysł i emocje świadomie poddamy pod Obecność Jezusa Chrystusa w nas, wszystko zaczyna przyjmować właściwy porządek. Nawet gdy stajemy twarzą w twarz z jakimś niebezpieczeństwem, wyzwaniem, czy poniżeniem, Boży pokój, czyli Obecność Jezusa w nas, leczy nasze ciało, zmienia nasze myśli. W dalszej kolejności dotyka naszych emocji i pomaga podejmować dobre decyzje. Obecność Jezusa jest najbezpieczniejszym miejscem schronienia w niebezpiecznym świecie. Jest też najważniejszym powodem, by codziennie świętować Jego Obecność w nas i naszą w Nim!

Bóg oferuje nam najpewniejsze miejsce bezpieczeństwa i schronienia, które oznacza przebywanie Jezusa w nas, i nas w Jezusie. Bliżej się nie da

Kilka miesięcy temu oboje z mężem doświadczyliśmy niezwykłej siły działania Bożego pokoju, czyli bardzo realną manifestację Obecności Jezusa. Odwiedziliśmy umierającego człowieka w szpitalu. Był podłączony do aparatury, która podtrzymywała pracę jego serca przy postępującym obrzęku płuc. Wskaźniki na monitorach informowały o stanie agonalnym. Kładąc ręce na piersi tej osoby, zaczęliśmy zapraszać Boży pokój szalom. W ciągu następnych minut byliśmy świadkami udokumentowanego wskaźnikami medycznymi cudu powrotu tego człowieka do życia. Serce podjęło pracę, jego rytm stawał się coraz bardziej miarowy. Płuca z sekundy na sekundę były uwalniane ze stanu obrzęku, do tego stopnia, że pacjent, odzyskując przytomność, w naszej obecności sam zdjął z twarzy maskę tlenową i zaczął spokojnie oddychać. Oglądaliśmy spektakularny powrót do życia. Doświadczyliśmy, w jaki sposób ogłoszenie z wiarą Bożego pokoju szalom przywraca Boży porządek w chorych komórkach, by prawidłowo funkcjonowały. Obecny na sali personel medyczny nie miał wątpliwości, że mamy do czynienia z cudem, którego medycznie nie da się wytłumaczyć. Oddajemy chwałę Bogu, ponieważ to Jego Obecność suwerennie zmienia rzeczywistość.

Światłość, której ciemność nie przemoże

Świętowanie zawsze kojarzy się ze światłością. Ciemność wzbudza strach i dyskomfort. I nie chodzi tylko o fizyczną ciemność, ale o taki sposób funkcjonowania, w którym nie widzimy prawdziwego obrazu rzeczywistości. Aby znać kierunek naszego życia i stawiać pewne kroki, potrzebujemy Bożej światłości, która rozświetla nie tylko przestrzeń wokół nas, ale również nasze wnętrze. Światło Boże oczyszcza nas samych, co w niezwykły sposób uświadamiają nam hebrajskie święta Chanuka, inaczej zwane Świętami Światłości. Tak, jak niegdyś świątynia potrzebowała odnowienia i oczyszczenia – my też potrzebujemy prawdziwej Światłości, które nas rozświetla i oczyszcza – od tego rozpoczyna zapis ewangelii apostoł Jan. Historyczne wydarzenia dotyczące ustanowienia tych świąt mówią, w jaki sposób świątynię odzyskaną spod panowania i bezczeszczenia jej przez władców greckiego imperium musiano najpierw oczyścić, by Bóg mógł być w niej uwielbiony. Oczyszczenia dokonywano poprzez zapalenie świecznika, menory, który miał palić się nieprzerwanie przez osiem dni. Historia podaje, że kiedy po raz pierwszy zapalono świecznik w odzyskanej świątyni, zapas posiadanej oliwy wystarczał zaledwie na jeden dzień. I wówczas Bóg, w swojej wielkiej miłości i łasce, dokonał cudu pomnożenia oliwy, by światło menory rozświetlało ciemność przez osiem dni, wymaganych do oczyszczenia świątyni. Ta historia chanukowego cudu pomaga nam zrozumieć, co Bóg pragnie uczynić w każdym z nas.

Przyjście Jezusa na świat jest nierozerwalnie połączone ze świętami oczyszczenia świątyni, ponieważ to On sam jest prawdziwą Światłością – On rozświetla wnętrze każdego człowieka, który zaprosił Go do swojego życia. Od tego momentu taka osoba nazwana jest świątynią Bożą, ponieważ zamieszkuje ją Duch Święty (zob. 1 List do Kor. 3:16). I tylko Jezus Chrystus jest tym jedynym Światłem, które może oczyścić i rozświetlić tę świątynię. Jego Światło płonie w nas nie tylko przez osiem dni, ale przez całą wieczność. Tego światła życia w nas żadne zewnętrzne okoliczności, trudności i zmagania nie są w stanie zagasić! Rozświetla ono też oczy serca, abyśmy wiedzieli, do czego zostaliśmy powołani.

Nadzieja, która nas nie zawiedzie

Czasami już samo słowo „powołanie” wzbudza w nas strach, ponieważ nie wiemy, co z tym mamy zrobić. Można się bać porażki, ośmieszenia, chorób, samotności czy po prostu nieznanej przyszłości. Mimo to możliwe jest trwanie w miejscu największego bezpieczeństwa. Polega ono na pielęgnowaniu nadziei opartej na konkretnych Bożych obietnicach.

Tą prawdziwą nadzieją, która opiera się na Słowach obietnic Boga Ojca jest sam Jezus. A zatem tym, co pokonuje każdą niepewność, strach i zniechęcenie, jest nadzieja w Jezusie, oparta na Bożych obietnicach. Bóg mówi: Nie zawiodą się ci, którzy we mnie pokładają nadzieję (Ks. Izaj. 49:23). W momencie pojawienia się strachu lub w zmaganiach z niepewnością, problemami, najlepszym sposobem reagowania jest głośne powtarzanie znanych nam Bożych obietnic. I z tego powodu warto uczyć się wersetów Słowa Bożego na pamięć. Można też głośno wypowiadać słowa własnego świadectwa: „Jezus żyje we mnie. On mnie nigdy nie opuści! Boże, wierzę Tobie, ponieważ obiecałeś mi, że zawsze będziesz ze mną, w każdej sytuacji. Jesteś już w mojej przyszłości, którą dla mnie przygotowałeś według Twoich najlepszych planów” (zob. Ks. Jer. 29:11). Uwielbienie Boga i wdzięczne chwalenie Go jest najcudowniejszym lekarstwem dla zranionej duszy i chorego ciała. Dlaczego? Ponieważ głośne mówienie o tym, jaki jest Bóg, i wyrażanie Jemu wdzięczności przepędza wszelkie zło, by nasze ciało było zdrowe, a serce mogło zostać wypełnione nadzieją, która je ożywia. Tak, by stało się ono miejscem świętowania życia Jezusa w nas.

Miłość, która wzbudza radość

Człowiek, który zna Boga prawdziwie i Mu ufa, doświadcza siły radości. Jednak takie zaufanie do Boga rodzi się tylko z Jego miłości do nas, ludzi. Ktoś, kto nie doświadczył w swoim sercu, że Bóg go naprawdę kocha, nie potrafi Bogu zaufać. Nie potrafi też uwierzyć, że Bóg pragnie dla niego dobra. Apostoł Paweł pięknie to podsumował, pisząc: Teraz więc pozostaje wiara, nadzieja, miłość […]; lecz z nich największa jest miłość. Ten krótki werset niesie niezwykle praktyczne przesłanie dla naszego życia. Potrzebujemy wiary, by zaufać Bogu i Jego obietnicom. Potrzebna jest nam również nadzieja, czyli żarliwe i wytrwałe oczekiwanie wypełnienia się tych obietnic. Ale okazuje się, że w całym tym procesie miłość jest najważniejsza. Bez Bożej miłości do nas nie bylibyśmy w stanie wykrzesać z siebie ani takiej wiary, ani takiej nadziei. Zarówno nasza wiara, jak i nadzieja muszą być karmione miłością Boga do nas! Zatem tylko ta miłość, objawiona nam w Panu Jezusie, jest źródłem naszego poczucia bezpieczeństwa i radości, która staje się siłą do życia. W atmosferze prawdziwej miłości możliwe jest świętowanie życia, które rozkwita w światłości. Trzeba stale na nowo sobie przypominać, że tylko to, co jest zabezpieczone przez samego Boga, jest niezależnym od okoliczności powodem do ciągłego świętowania, każdego dnia na nowo!