Muszę się spieszyć, bo nie wiem, na ile moja ręka po zabiegu będzie sprawna i czy dam radę wystukać cokolwiek na klawiaturze (mam nadzieję, że tak!). Artroskopia stawu ramiennego i przestrzeni okołostawowej – nazwa operacji jest tak skomplikowana, że sama z trudem ją zapamiętuję. Opis tego, co chirurg będzie wykonywał podczas zabiegu, zajmuje całą stronę specjalistycznej terminologii medycznej, którą dla laików można streścić następująco: za pomocą specjalistycznego sprzętu naprawione zostaną wewnątrzstawowe uszkodzenia.
„Co ty zrobiłaś?” – pytają ci, którzy dowiadują się o czekającym mnie zabiegu. Ano… poślizgnęłam się na błotnistej drodze i niefortunnie podparłam, uszkadzając prawdopodobnie mięsień barku, a potem tą ręką chwyciłam biegnące po szkolnym korytarzu dziecko. Zwyczajne, proste zdarzenia, które mogą przytrafić się każdemu. Nic szczególnego – żaden skok na bungee, spektakularny wypadek czy ignorowanie niebezpieczeństwa. Codzienne sytuacje, ale konsekwencje za to bolesne i kosztowne. „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz (a współcześnie – ile kosztujesz), aż się zepsujesz” – pisał poeta.
Pytania do Boga
„Panie Boże, dlaczego tak się stało? Dlaczego do tego dopuściłeś?” – pytam i… uświadamiam sobie, że to niewłaściwe pytania do Pana Boga. Bo czy mam prawo w takiej sytuacji żądać od Boga, bym była zdrowa i szczęśliwa, a moje życie usłane różami? Czy chciałabym, aby takie było? Oczywiście, że tak, ale takie zdarzenia jak to na nowo uświadamiają mi, że wszystko, co mam, jest Bożym darem. Darem – czyli nie zapłatą ani moją zasługą. Rodzina, przyjaciele, zdrowie, praca, zasoby materialne. Sprawy wielkie i małe drobiazgi. Dopóki to wszystko mam, dopóki całe moje życie funkcjonuje niezawodnie jak trybiki w szwajcarskim zegarku, wydaje mi się to naturalne. Nieraz uważam wręcz, że zasłużyłam na to wszystko jakimiś dobrymi uczynkami, a może wręcz zdobyłam to własnym wysiłkiem i ciężką pracą. Przyjmuję te rzeczy za taką oczywistość, że rzadko dziękuję za nie Bogu. Zbyt rzadko…
Dostrzec to, co posiadamy
Niedawno bardzo poruszyła mnie pewna maksyma: „A gdybyś rano obudził się tylko z tym, za co wczoraj podziękowałeś Bogu?”. Tylko z tym? To miałabym… bardzo niewiele! Uświadamiam sobie, za ile rzeczy zapominam podziękować, ile wydaje mi się tak oczywistych, że ich nie dostrzegam. Czy doceniam niesamowitą wartość relacji rodzinnych i przyjacielskich? Czy dziękowałam wczoraj za mojego troskliwego męża, kochające dzieci, stałą pracę, dobrą szefową, smaczne jedzenie na stole, wygodne mieszkanie, zdrowie?
Jakże często dopiero w momentach, w których coś tracę, dostrzegam niezwykłą wartość posiadanego dobra. Tak, jak nie uświadamiałam sobie wielkiego znaczenia mojego ramienia i tego, jak mnóstwo funkcji spełnia. Dopiero teraz jestem w stanie docenić ten skomplikowany mechanizm, gdy prawie każda czynność sprawia mi ból i trudność, a niektóre z pozoru banalne manipulacje – takie jak ubranie się, sprzątanie, krojenie czy prasowanie, a nawet przełożenie ręki w łóżku – są prawie niewykonalne. Chcę ukroić kromkę chleba – cierpię, chcę obrócić się na drugi bok – czuję przeszywający ból. Mnóstwo z pozoru błahych, automatycznych czynności, których znaczenia dotychczas nie dostrzegałam, a które dziś stały się dla mnie tak cenne, mam wielką nadzieję móc znowu wykonywać za kilka miesięcy.
Cudownie skonstruowani
Ileż w naszym ciele jest takich mięśni, ścięgien, stawów, więzadeł, kości, których istnienia nawet sobie nie uświadamiamy? Dopiero gdy doznajemy urazu, odkrywamy, jak skomplikowanym i precyzyjnym tworem jesteśmy. I wtedy, pełni podziwu dla Architekta tego dzieła, jakie stanowi człowiek, możemy powtórzyć za psalmistą: Wysławiam cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś. Cudowne są dzieła twoje i duszę moją znasz dokładnie. Żadna kość moja nie była ukryta przed tobą, choć powstałem w ukryciu, utkany w głębiach ziemi (Psalm 139:14–15).
Tak, jestem pewna, że żadna moja czy twoja kość, mięsień ani ścięgno nie są zagadką dla Boga. On zna doskonale każda komórkę naszego ciała. I choć jestem pełna obaw przed operacją, wiem, że Boże oczy widziały czyny moje, w księdze Jego zapisane były wszystkie dni przyszłe, gdy jeszcze żadnego z nich nie było (Psalm 139:16).
Boże działanie
I choć modlitwy moje i wielu bliskich mi osób o cudowne uzdrowienie, które umożliwiłoby uniknięcia operacji, nie zostały spełnione, wierzę, że Bóg ma dla mnie inną odpowiedź i zaingeruje w inny sposób – poprzez ręce lekarzy. Czytając opis przebiegu operacji, jestem coraz bardziej przepełniona uznaniem dla umiejętności chirurgów. Jakąż mądrością Bóg ich obdarzył, że potrafią dokonywać tak niezwykłych rzeczy! Są w stanie przyszywać maleńkie, mikroskopijne wręcz nerwy, naczynia czy ścięgna.
Choć nadal nie wiem, „dlaczego takie rzeczy się dzieją”, jestem pewna, że Bóg mnie nie opuści! Będzie z personelem medycznym i ze mną na sali operacyjnej. I mogę wyznać słowami psalmu: Jak niezgłębione są dla mnie myśli twe, Boże, jak wielka jest ich liczba! (Psalm 139:17). Ty wyznaczasz mi drogę i spoczynek, wiesz dobrze o wszystkich ścieżkach moich. […] Ogarniasz mnie z tyłu i z przodu i kładziesz na mnie rękę swoją. Zbyt cudowna jest dla mnie ta wiedza, zbyt wzniosła, bym ją pojął (Psalm 139:3.5–6).