Strona główna Artykuły Numery 2015/4 (zima) Modlitwy wysłuchane inaczej

Modlitwy wysłuchane inaczej

Gdy ten zimowy numer „Naszych Inspiracji” ukaże się drukiem, będę już, mam nadzieję, w trakcie skutecznej rehabilitacji po zabiegu operacyjnym. Dziś, kiedy siadam do napisania artykułu, pozostał do operacji zaledwie tydzień.

Muszę się spieszyć, bo nie wiem, na ile moja ręka po zabiegu będzie sprawna i czy dam radę wystukać cokolwiek na klawiaturze (mam nadzieję, że tak!). Artroskopia stawu ramiennego i przestrzeni okołostawowej – nazwa operacji jest tak skomplikowana, że sama z trudem ją zapamiętuję. Opis tego, co chirurg będzie wykonywał podczas zabiegu, zajmuje całą stronę specjalistycznej terminologii medycznej, którą dla laików można streścić następująco: za pomocą specjalistycznego sprzętu naprawione zostaną wewnątrzstawowe uszkodzenia.

„Co ty zrobiłaś?” – pytają ci, którzy dowiadują się o czekającym mnie zabiegu. Ano… poślizgnęłam się na błotnistej drodze i niefortunnie podparłam, uszkadzając prawdopodobnie mięsień barku, a potem tą ręką chwyciłam biegnące po szkolnym korytarzu dziecko. Zwyczajne, proste zdarzenia, które mogą przytrafić się każdemu. Nic szczególnego – żaden skok na bungee, spektakularny wypadek czy ignorowanie niebezpieczeństwa. Codzienne sytuacje, ale konsekwencje za to bolesne i kosztowne. „Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie, jako smakujesz (a współcześnie – ile kosztujesz), aż się zepsujesz” – pisał poeta.

Pytania do Boga

„Panie Boże, dlaczego tak się stało? Dlaczego do tego dopuściłeś?” – pytam i… uświadamiam sobie, że to niewłaściwe pytania do Pana Boga. Bo czy mam prawo w takiej sytuacji żądać od Boga, bym była zdrowa i szczęśliwa, a moje życie usłane różami? Czy chciałabym, aby takie było? Oczywiście, że tak, ale takie zdarzenia jak to na nowo uświadamiają mi, że wszystko, co mam, jest Bożym darem. Darem – czyli nie zapłatą ani moją zasługą. Rodzina, przyjaciele, zdrowie, praca, zasoby materialne. Sprawy wielkie i małe drobiazgi. Dopóki to wszystko mam, dopóki całe moje życie funkcjonuje niezawodnie jak trybiki w szwajcarskim zegarku, wydaje mi się to naturalne. Nieraz uważam wręcz, że zasłużyłam na to wszystko jakimiś dobrymi uczynkami, a może wręcz zdobyłam to własnym wysiłkiem i ciężką pracą. Przyjmuję te rzeczy za taką oczywistość, że rzadko dziękuję za nie Bogu. Zbyt rzadko…

Dostrzec to, co posiadamy

Niedawno bardzo poruszyła mnie pewna maksyma: „A gdybyś rano obudził się tylko z tym, za co wczoraj podziękowałeś Bogu?”. Tylko z tym? To miałabym… bardzo niewiele! Uświadamiam sobie, za ile rzeczy zapominam podziękować, ile wydaje mi się tak oczywistych, że ich nie dostrzegam. Czy doceniam niesamowitą wartość relacji rodzinnych i przyjacielskich? Czy dziękowałam wczoraj za mojego troskliwego męża, kochające dzieci, stałą pracę, dobrą szefową, smaczne jedzenie na stole, wygodne mieszkanie, zdrowie?

Jakże często dopiero w momentach, w których coś tracę, dostrzegam niezwykłą wartość posiadanego dobra. Tak, jak nie uświadamiałam sobie wielkiego znaczenia mojego ramienia i tego, jak mnóstwo funkcji spełnia. Dopiero teraz jestem w stanie docenić ten skomplikowany mechanizm, gdy prawie każda czynność sprawia mi ból i trudność, a niektóre z pozoru banalne manipulacje – takie jak ubranie się, sprzątanie, krojenie czy prasowanie, a nawet przełożenie ręki w łóżku – są prawie niewykonalne. Chcę ukroić kromkę chleba – cierpię, chcę obrócić się na drugi bok – czuję przeszywający ból. Mnóstwo z pozoru błahych, automatycznych czynności, których znaczenia dotychczas nie dostrzegałam, a które dziś stały się dla mnie tak cenne, mam wielką nadzieję móc znowu wykonywać za kilka miesięcy.

Cudownie skonstruowani

Ileż w naszym ciele jest takich mięśni, ścięgien, stawów, więzadeł, kości, których istnienia nawet sobie nie uświadamiamy? Dopiero gdy doznajemy urazu, odkrywamy, jak skomplikowanym i precyzyjnym tworem jesteśmy. I wtedy, pełni podziwu dla Architekta tego dzieła, jakie stanowi człowiek, możemy powtórzyć za psalmistą: Wysławiam cię za to, że cudownie mnie stworzyłeś. Cudowne są dzieła twoje i duszę moją znasz dokładnie. Żadna kość moja nie była ukryta przed tobą, choć powstałem w ukryciu, utkany w głębiach ziemi (Psalm 139:14–15).

Tak, jestem pewna, że żadna moja czy twoja kość, mięsień ani ścięgno nie są zagadką dla Boga. On zna doskonale każda komórkę naszego ciała. I choć jestem pełna obaw przed operacją, wiem, że Boże oczy widziały czyny moje, w księdze Jego zapisane były wszystkie dni przyszłe, gdy jeszcze żadnego z nich nie było (Psalm 139:16).

Boże działanie

I choć modlitwy moje i wielu bliskich mi osób o cudowne uzdrowienie, które umożliwiłoby uniknięcia operacji, nie zostały spełnione, wierzę, że Bóg ma dla mnie inną odpowiedź i zaingeruje w inny sposób – poprzez ręce lekarzy. Czytając opis przebiegu operacji, jestem coraz bardziej przepełniona uznaniem dla umiejętności chirurgów. Jakąż mądrością Bóg ich obdarzył, że potrafią dokonywać tak niezwykłych rzeczy! Są w stanie przyszywać maleńkie, mikroskopijne wręcz nerwy, naczynia czy ścięgna.

Choć nadal nie wiem, „dlaczego takie rzeczy się dzieją”, jestem pewna, że Bóg mnie nie opuści! Będzie z personelem medycznym i ze mną na sali operacyjnej. I mogę wyznać słowami psalmu: Jak niezgłębione są dla mnie myśli twe, Boże, jak wielka jest ich liczba! (Psalm 139:17). Ty wyznaczasz mi drogę i spoczynek, wiesz dobrze o wszystkich ścieżkach moich. […] Ogarniasz mnie z tyłu i z przodu i kładziesz na mnie rękę swoją. Zbyt cudowna jest dla mnie ta wiedza, zbyt wzniosła, bym ją pojął (Psalm 139:3.5–6).